Tłok w noclegowniach. Mrozy niebezpieczne dla bezdomnych

Dla bezdomnych nastał najgorszy czas w roku. Tylko w ostatnich dniach cieszyńska straż miejska uratowała przed zamarznięciem cztery osoby, odwożąc je do Centrum Edukacji Socjalnej przy ul. Błogockiej. Problem w tym, że placówka Stowarzyszenia Pomocy Wzajemnej "Być Razem" pęka w szwach.
- Nadal przyjmujemy osoby z Cieszyna, ale warunki są bardzo ciężkie. Dysponujemy 27 miejscami, z których większość jest zajęta. Praktycznie mamy jeszcze dwa wolne miejsca - mówi Natalia Golasowska, pracownik socjalny Centrum Edukacji Socjalnej.
W ostatnim czasie do ośrodka na ul. Błogockiej trafiły cztery osoby odesłane przez straż miejską. Cieszyńscy stróże porządku regularnie patrolują obecnie miejsca, w których gromadzą się bezdomni. I tak w nocy z niedzieli na poniedziałek natknęli się na dwie osoby próbujące dostać się do budynku obok mostu granicznego przy ul. Zamkowej. Inny "dziki" lokator zamierzał przenocować w piwnicy jednego z budynków przy ul. Bielskiej. Jeszcze inna osoba sama zgłosiła się do Straży Miejskiej o pomoc.- Przygotowania do zimy jak zwykle rozpoczęliśmy już jesienią, wręczając bezdomnym ulotki z informacjami, gdzie w czasie mrozów mogą znaleźć nocleg, ciepły posiłek, czy ubranie. Akcja przyniosła marny skutek, ponieważ ci ludzie nie zawsze chcą pomocy. Dopiero podczas ostatnich mroźnych nocy nie musieliśmy bezdomnych do niczego przekonywać - mówi Sikora.
W mroźne dni i noce dużym problemem są nie tylko bezdomni, ale także pijani przechodnie. - Z tego powodu podczas siarczystych mrozów zwracamy uwagę na wszystkich idących chwiejnym krokiem. Jeżeli strażnik uzna, że pijany może się przewrócić i w efekcie zamarznąć, zatrzyma go - mówi Artur Tyrna, komendant Straży Miejskiej w Skoczowie, która od poniedziałku także rozpoczęła regularne patrole miejsc, w których mogą koczować bezdomni.
Komendant zapewnia, że nietrzeźwi mieszkańcy gminy zostaną odwiezieni do domu, natomiast innych, dla ich bezpieczeństwa, patrol straży przetransportuje do izby wytrzeźwień. - Zachowania, na które latem można przymknąć oko, zimą wymagają stanowczej reakcji. W przeciwnym razie może dojść do tragedii - stwierdza.