Najpierw był Strumień. W piątek wieczorem trzech wędkarzy wybrało się na ryby. Rozłożyli się na wałach rozciągających się wzdłuż Wisły w Strumieniu. W nocy dwóch z nich poszło spać, jeden został dalej wędkować. Gdy w sobotę rano mężczyźni obudzili się, okazało się, że ich kolega nie wrócił. Najpierw zaczęli go szukać na własną rękę, ale nie przynosiło to efektu. Później zauważyli, że w rzece pływają kurtka i krzesełko wędkarskie. Wtedy wezwali policję i straż pożarną.
- Zgłoszenie o zaginięciu 44-letniego jastrzębianina otrzymaliśmy o godzinie 8 - informuje aspirant Rafał Domagała, rzecznik cieszyńskiej policji.
Najpierw policjanci i strażacy zaczęli przeczesywać brzegi rzeki, ale nie udało się im odnaleźć zaginionego. W międzyczasie ściągnięto na miejsce specjalistyczną grupę płetwonurków, która przystąpiła do poszukiwań w wodzie.
- Około godziny 11 płetwonurkowie wyłowili ciało zaginionego - mówi Rafał Domagała.
Niespełna kilka godzin później, a dokładnie po 15, policja otrzymała kolejne zgłoszenie o zaginionym wędkarzu.
Tym razem chodziło o Bąków i 42-letniego mieszkańca Pruchnej (gmina Strumień), który również z piątku na sobotę poszedł na ryby z kolegą.
Wędki zarzucili na Wiśle w Bąkowie, obok mostu w kolejowego, w rejonie ulicy Łęgowej. To zaledwie około 400 metrów od miejsca, gdzie wyłowiono ciało pierwszego wędkarza. Kolega 42-latka także poszedł w nocy spać do domu, a ten został nad wodą sam.
- Rodzina próbowała najpierw szukać mężczyzny sama, ale gdy natrafiła na jego wędkę i inne rzeczy pozostawione na brzegu, powiadomiła straż pożarną oraz policję - relacjonuje rzecznik cieszyńskiej komendy.
Po krótkich poszukiwaniach, bo trwających niecałe pół godziny, strażacy ochotnicy niedaleko brzegu odnaleźli ciało 42-latka z Pruchnej. Lekarz, który przybył na miejsce zdarzenia, stwierdził zgon mężczyzny.
W obu przypadkach prokurator z Cieszyna zarządził przeprowadzenie sekcji zwłok ofiar, które mają pomóc w wyjaśnianiu przyczyn śmierci.
Na razie nie ustalono, czy któryś z mężczyzn należał do jakiegoś koła wędkarskiego. Mogli być wolnymi strzelcami.
Mieszkańcy okolicy, gdzie w ciągu jednej nocy doszło aż do dwóch tragedii nad wodą, są wstrząśnięci tymi wydarzeniami. Niektórzy nie wierzą, że to był tragiczny przypadek.
- Nie wiem, może ktoś pomógł im wpaść do wody - mówi anonimowo jeden z mieszkańców Strumienia.
Tymczasem doświadczeni wędkarze przyznają, że są osoby, które często same chodzą na ryby, bo nie ma żadnego wymogu, by chodzić w dwójkę lub w grupie.
- To nie jest przecież jakaś ekstremalna wyprawa w góry, tylko bezpieczny sport, a w zasadzie relaks i wypoczynek oraz sposób na miłe spędzanie wolnego czasu - przekonuje Ryszard Klin, skarbnik koła wędkarskiego "Strumień Miasto", który od nas dowiedział się o tych dwóch tragediach nad wodą.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?