Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Wiśle rozegrano mecz Kawalerów i Żonatych

Łukasz Klimaniec
W tych meczach liczy się przede wszystkim dobra zabawa. Ale ambicji nie brakuje
W tych meczach liczy się przede wszystkim dobra zabawa. Ale ambicji nie brakuje Łukasz Klimaniec
Ten mecz to już tradycja – od ponad 50-lat 1 listopada na boisku rywalizują drużyny Kawalerów i Żonatych. Tym razem padło aż siedem goli.


Mężczyźni z wiślańskich dolin, Nowej Osady i Gościejewa, od ponad 50 lat, zawsze 1 listopada, rozgrywają niezwykły piłkarski mecz. W jednej drużynie grają tylko kawalerowie, w drugiej żonaci.


– Grało się zawsze, niezależnie od pogody. Śnieg, deszcz a mecze i tak się odbywały – przyznaje Jan Wrzecionko z Nowej Osady, który pamięta te mecze z czasów, gdy był dzieckiem. Później sam brał w nich udział – najpierw jako kawaler, później jako żonaty. – Grało się na łąkach. Gdy krowy skończyły się paść, organizowaliśmy wapno, robiliśmy linie i był mecz. Dziś są buty piłkarskie, a wtedy grało się w tym, co kto miał, nawet w gumowcach – przyznaje.



Obie drużyny zawsze składały się na beczkę piwa, która przypadała zwycięzcom. Ci z reguły dzielili się z pokonanymi.
Od 23 lat mecze Kawalerów z Żonatymi organizuje Leszek Szalbot. – 1 listopada nie jest może najszczęśliwsza datą, ale tak te mecze zostały zapoczątkowane. Nikt nie pamięta czemu akurat wtedy – mówi. Przyznaje, że w przeszłości organizatorzy próbowali przenieść te spotkania na czerwiec, ale to nie wypaliło.


– To nie ta ranga – przyznaje Szalbot. – Ludzie są przyzwyczajeni do 1 listopada. Wcześniej dzwonią, pytają co i kiedy. Każdy jest zainteresowany, by grać.


Ze skompletowaniem drużyn nie ma problemu. Wprawdzie parę lat temu zdarzyło się, że żonatych było tylko ośmiu, ale jak przyznają uczestnicy był to „wypadek przy pracy”. – Człowiek jak ma rodzinę to są zobowiązania. Nie zawsze można sobie pozwolić, by iść tego dnia zagrać w piłkę – tłumaczą żonaci.



Wszyscy jednak zgodnie podkreślają, że liczy się dobra zabawa. Jan Wrzecionko, w przeszłości bramkarz Kuźni Ustroń, a później Wisły, regularnie bierze udział w meczach. W tym roku z powodów zdrowotnych nie mógł wybiec na boisko. Z trybun oklaskiwał swoich kolegów, którzy dzielnie stawiali opór drużynie kawalerów wzmocnionej piłkarzami Wisły Ustronianki (lidera bielskiej ligi okręgowej). Spotkanie zakończyło się jednak wygraną Kawalerów 4:3. Szansa na rewanż za rok.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto