Ruch musiał być duży - ostała się chyba ostatnia wiązanka, lekko sfatygowana. Mama jednak rozpromieniła się, kiedy w domu wręczyłem jej te kwiaty. Miała wówczas z grubsza tyle lat, ile ja teraz. Cieszyn skąpany był w wiosennym słońcu, nie wiedzieliśmy jeszcze, że już za kilka lat zerwą się potężne wiatry historii.
To tak oczywiste, że jesteśmy na świecie. Ile zawdzięczamy rodzicom, w pełni uświadamiamy sobie, gdy mamy własne dzieci. I, niestety, kiedy nasi rodzice odchodzą na zawsze. Nie płakałem, kiedy nadeszła wiadomość, że mama nie żyje. Nie płakałem na jej pogrzebie. Kiedy wysiadłem na uroczym przystanku w Oszczadnicy i pociąg odjechał - nie wytrzymałem. Poprzednio stałem na tym peronie dwadzieścia lat wcześniej, właśnie z mamą. Wyruszaliśmy na jedną z naszych najpiękniejszych wycieczek w tej części gór. Otarłem łzy i zarzuciłem na ramiona plecak. Pogoda była równie piękna, jak wtedy. Dziękuję ci, że wpoiłaś mi miłość do wędrowania - te słowa wypowiedziałem nad grobem. W drugiej połowie życia coraz chętniej wspominamy swe dzieciństwo. Góry towarzyszyły mi od niepamiętnych czasów i to właśnie mama wynosiła mnie na Równicę od moich dwu lat. Pozostała wiernym towarzyszem wędrówek, dopóki starczyło jej sił.
Po śmierci mamy znalazłem w jej szufladzie zasuszone kwiaty. Właśnie tamte. "Pierwsze kwiaty, które dostałam od syna", data. Nie przypuszczałem wówczas, jak drogą staną się dla niej pamiątką.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?