- W przeciwnym razie będziemy musieli zwrócić pieniądze, jakie dostaliśmy na kanalizację. Po prostu nie mamy innego wyjścia - tłumaczy wójt Elżbieta Dubiańska-Przemyk.
Chybie nie jest wyjątkiem. Z podobnym problemem boryka się dziś wiele gmin. Mieszkańcy niechętnie decydują się na przyłączenie do sieci kanalizacyjnej, bo od tego momentu regularnie będą dostawali rachunek za ścieki. A do tej pory z reguły nikt nie kontrolował, w jaki sposób ich się pozbywają.
Niechęć mieszkańców do korzystania z sieci kanalizacyjnej to ogromny ból głowy dla urzędników. Gminy muszą bowiem osiągnąć tzw. efekt ekologiczny, czyli zakładany poziom ograniczenia emisji zanieczyszczeń do środowiska, jaki trzeba spełnić dostając unijne pieniądze. To szalenie ważne, bo o ile o zdobycie unijnych pieniędzy jest trudno, o tyle stracić je można bardzo łatwo.
W Raciborzu, gdzie budowa kanalizacji kosztowała miasto 160 mln złotych, a do nowej sieci miało się podłączyć ponad 2 tysiące gospodarstw, część mieszkańców stanęła jednak okoniem. Kilkuset właścicieli posesji zignorowało obowiązek podłączenia budynku do nowej sieci. Na wojnę z niepokornymi władze wysłały strażników miejskich.
- Wdrożyliśmy specjalną procedurę, która miała pomóc w uzyskaniu efektu ekologicznego - mówi Bożena Jedynak-Turakiewicz, naczelnik Wydziału Komunalnego Urzędu Miejskiego w Raciborzu. Specjalna procedura polegała na... kontrolach. Mundurowi odwiedzali poszczególne domostwa i sprawdzali, czy ich właściciele mają rachunki za opróżnianie szamb. Jeżeli nie mieli, dostawali mandaty, jedna sprawa trafiła nawet do sądu. Efekt był taki, że opór ludzi szybko skruszał. Dziś Racibórz jest skanalizowany w 98 procentach. W Dąbrowie Górniczej miasto wynajęło nawet agencję reklamową, by promować zalety kanalizacji i w ten sposób zachęcać mieszkańców do podłączenia się do sieci.
Rozwiązaniem problemu są też... pieniądze. W Wiśle, gdzie kończy się budowa sieci kanalizacyjnej, urzędnicy postanowili w budżecie zarezerwować środki finansowe na dotacje dla mieszkańców w budowie przyłączy.
- Dzięki temu nie mamy problemu z osiągnięciem efektu ekologicznego. Ludzi irytują za to formalności, jakie trzeba spełnić, by oddać do użytku nowe przyłącze - mówi Jan Poloczek, burmistrz Wisły.
Chybie było ostatnią miejscowością w zlewni Jeziora Goczałkowickiego, która nie miała kanalizacji. Urzędnicy w końcu zabrali się za uregulowanie gospodarki ściekowej. Na początku roku gmina oddała do użytku nowoczesną oczyszczalnię ścieków, którą wybudowano za unijne pieniądze. Powstał też pierwszy fragment kanalizacji sanitarnej, która pozwala na podłączenie 240 posesji. Póki co, mimo zachęty w postaci dopłaty, do sieci podłączyło się niespełna 100 domów.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?