Beskidy: Dziwne wysypy grzybów. Eksperci radzą: nie zbierajcie grzybów blaszkowych

Kiedyś lasy w Gilowicach i okolicy przeżywały oblężenie grzybiarzy. Dziś zaglądają tu sporadycznie. Małgorzata Gąsiorek i Emilia Jaroszewska (na zdjęciu) są w lesie kilka razy w tygodniu. Zauważyły, że ten rok jest uboższy w grzyby, ale chodzą na nie regularnie, bo lubią. Zawsze kilka okazów do domu przyniosą.
- Byłyśmy w poniedziałek w lesie i nie nazbierałyśmy dużo grzybów. Sądziłyśmy, że w środę będzie podobnie, tymczasem nazbierałyśmy pełne koszyki - mówią.
Ks. Jan Byrt, proboszcz parafii ewangelickiej w Szczyrku Salmopolu, zachęca z kolei do spacerów po lasach w okolicy Białego Krzyża. W minionym tygodniu nazbierał mnóstwo podgrzybków i borowików. - Byliśmy w lesie od strony Wisły do Białego Krzyża i sami się zdziwiliśmy.
Znaleźliśmy ich tyle, że nie mieliśmy do czego zbierać, bo zabrakło miejsca - przyznaje.
Justyn Kołek grzyboznawca z Międzybrodzia Bialskiego nie ukrywa, że ten rok jest wyjątkowo dziwny.
-W czwartek byliśmy z kolegą na grzybach w okolicy Czernichowa i zebraliśmy dwa koszyki borowika szlachetnego. Dzień później prawie nic.
To dziwne wysypy, trudno je przewidzieć. Są jedno-, dwudniowe. Poza tym pojawiają się też grzyby, które zazwyczaj można spotkać jesienią - zaznacza. Znawca grzybów apeluje, by wybierając się do lasu łączyć przyjemne z pożytecznym i nie nastawiać się na zebranie wielkich ilości.
- Turysta przyjeżdża z takim nastawieniem, a tymczasem wcześniej miejscowy grzybiarz zdołał zebrać już to, co rosło. I wtedy człowiek ryzykuje i zbiera wszystko, także grzyby, które mogą okazać się trujące - mówi. Justyn Kołek przestrzega przed grzybami blaszkowatymi, czyli takimi, które od spodu kapelusza mają tzw. harmonijkę. Zwraca uwagę na pojawienie się bardzo groźnego muchomora sromotnika zielonego i jadowitego białego.