Zimowe Wejście na Czantorię w Krótkich Gaciach zostało zorganizowane po raz czwarty przez Kolej Linową Czantoria, skoczowskie morsy oraz Fundację Serce dla Maluszka.
Na szczyt Czantorii w samych gaciach
- Impreza dedykowana jest wszystkim morsom i osobom lubiącym zimno, aktywność fizyczną i dobrą zabawę. Do udziału zapraszamy całe rodziny! Zabierzcie ze sobą rodzinę, przyjaciół, zwierzaki i chodźcie z nami! Macie ciekawy pomysł na przebranie? Super! My mamy dla Was atrakcyjne nagrody. Dajcie się ponieść fantazji i spróbujcie nas zaskoczyć, a my nagrodzimy Waszą kreatywność - zachęcali przed wejściem na Czantorię organizatorzy imprezy.
I nie zawiedli się! Dzisiaj przed południem przy dolnej stacji kolejki na Czantorię przybyło kilkaset osób z całego województwa śląskiego, by często w samych szortach czy kąpielówkach, a nierzadko także w wymyślnym przebraniu, dostać się na ten liczący prawie tysiąc metrów nad poziom morza szczyt w Beskidzie Śląskim. Nie odstraszyła ich temperatura bliska zeru i spora ilość śniegu w wyższych partiach stoku.
Co ważne, udział w imprezie był bezpłatny, ale podczas niej prowadzona była zbiórka na leczenie 11-letniej Dorotki Dąbrowskiej , która cierpi na nerwakowłókniakowatość typu 1. Przeszła już cztery ciężkie operacje neurochirurgiczne, kolejne przed nią. Jedyną szansą na ratunek jest terapia nierefundowanym lekiem.
Zbiórka na leczenie 11-letniej Dorotki prowadzona jest także TUTAJ
Dobra zabawa i pozytywna energia
Po wspólnej rozgrzewce uczestnicy ruszyli na trasę. Pierwsi śmiałkowie pojawili się na mecie kilkadziesiąt minut później.
- Drugi raz wziąłem udział w biegu. Dzisiaj wyszedłem na trasę 20 minut wcześniej, więc i na mecie jestem wcześniej. Trasa spokojna. Nie boję się, że się przeziębię. Zaraz się schłodzę, później jadę do Wisły na narty i dzień z głowy - mówił zmęczony, ale zadowolony Marek Kaczmarczyk z Lublińca.
Pierwszy na metę dotarł Grzegorz Wowry z Krasnej. Stwierdził, że zdecydował się wziąć udział w biegu, bo jest sąsiadem Dorotki.
- Większość trasy była kamienista, było trochę błota, na samym podbiegu było ślisko, ale jestem zadowolony, bo jako pierwszy ukończyłem bieg. Cieszę się z tego. To, że biegłem w gaciach w niczym mi nie przeszkadzało. Nie boję się przeziębienia, bo morsuję, w tym roku jeszcze ani razu nie chorowałem - mówił pan Grzegorz.
- Trasa świetna, warunki super. Ostatnie sto metrów było ciężko, ale usłyszałam głosy ludzi na szczycie i to mnie dopingowało. Wystartowałam drugi raz, ale na pewno nie ostatni - powiedziała Janina Staszewska z Goleszowa.
Na szczycie Czantorii nie zabrakło morsowania, ciepłego posiłku i mnóstwa pozytywnej energii.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?