Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zaiskrzyło w urzędzie

(two)
Mirosław Kafka pracuje jako listonosz od 1993 roku.
Mirosław Kafka pracuje jako listonosz od 1993 roku.
O czym marzy każdy listonosz? Żeby wszystkie psy były przypięte do budy. - Jeszcze nigdy nie wylądowałem na pogotowiu, ale już kilka razy zostałem pogryziony - mówi Mirosław Kafka, który od dziewięciu lat pracuje w ...

O czym marzy każdy listonosz? Żeby wszystkie psy były przypięte do budy. - Jeszcze nigdy nie wylądowałem na pogotowiu, ale już kilka razy zostałem pogryziony - mówi Mirosław Kafka, który od dziewięciu lat pracuje w Urzędzie Pocztowym w Cieszynie.

Codziennie pokonuje pieszo jakieś 20 kilometrów. Mówi, że nieraz jest ciężko. Szczególnie, gdy leje deszcz. Mimo to, pracy nie zamieniłby na żadną inną. - Cały czas jestem w ruchu, mam kontakt z ludźmi, sam sobie organizuję dzień, nikt mnie nie popędza i nie stoi za moimi plecami - wylicza 30-letni listonosz.

Mirosław Kafka trafił na pocztę z przypadku. Po Technikum Mechanizacji Rolnictwa pracował w spółdzielni w Dzięgielowie. Pewnego dnia odezwało się jednak wojsko. Jako że pan Mirosław nie bardzo chciał zasilić szeregi armii, postanowił odpracować zastępczą służbę wojskową. Trafił na pocztę i już został. Od samego początku pracuje w tym samym rejonie, więc z trafieniem pod właściwy adres nie ma żadnego problemu. - Czasami kończę po pięciu, czasami dopiero po jedenastu godzinach. Wszystko zależy od tego, ile listów mam do doręczenia - wyjaśnia pan Mirosław.
Na stanowisku listonosza trzyma go nie tylko zamiłowanie do dostarczania przesyłek, ale również... żona Katarzyna, która pracuje w cieszyńskim urzędzie w ekspedycji. - Przez kilka lat byliśmy kolegami, aż nagle coś między nami zaiskrzyło i po kilku latach bycia razem wzięliśmy ślub - wspomina listonosz. Kafkowie mają 16-miesięcznego syna Jakuba. Koledzy z pracy mówią na nich "rodzina pocztowców". - Gdy syn dorośnie, też pewnie będzie u nas pracował - uśmiecha się Jadwiga Kamieńska, naczelnik Urzędu Pocztowego w Cieszynie.

Po pracy pan Mirosław najchętniej spędza wolny czas z rodziną. Na co dzień ma dość chodzenia, więc kiedy tylko może, przesiaduje z wędką w ręce nad rodzinnym stawem w Dzięgielowie. Łowienie ryb to jego wielkie hobby. - Ostatnio jednak jestem trochę przygaszonym wędkarzem. To drogi sport, a fundusze rodzinne nie zawsze pozwalają na większe wydatki - przekonuje listonosz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto