Szanuj szefa swego, możesz mieć gorszego — ta maksyma na pewno nie pasuje do sytuacji, w której znalazła się Sylwia G. z Cieszyna. Na początku lipca 2002 roku została zatrudniona przez Jana W., który prowadził własną firmę. Jak wynika z aktu oskarżenia, Sylwia G. po urodzeniu dziecka została wezwana przez swojego pracodawcę. Ten zażądał części otrzymanego przez nią zasiłku macierzyńskiego. Dał do zrozumienia, że od tego będzie zależał jej dalszy los w firmie. Pokrzywdzona przekazała 1000 złotych. To jeszcze bardziej rozbestwiło pracodawcę, który tym razem poprosił, żeby kobieta... przekazywała mu połowę z pobieranego co miesiąc świadczenia z tytułu urlopu wychowawczego, czyli około 150 złotych. Kobieta odmówiła. Poprosiła jednocześnie o wydanie druku potrzebnego do uzyskania zasiłku macierzyńskiego. Mimo wielu próśb, skierowanych także na piśmie, nie doczekała się dokumentu. Tymczasem pracodawca kolejny raz zażądał dzielenia się pieniędzmi. Teraz ze swojego postępowania będzie musiał tłumaczyć się przed sądem. Prokurator prowadzący sprawę napisał w uzasadnieniu do aktu oskarżenia, że zachowanie pracodawcy z uwagi na wyjątkowe natężenie złej woli nosiło znamiona złośliwości.
Jan W. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Zaprzeczył, że żądał od pokrzywdzonej części należnych jej świadczeń. Dotychczas nie był karany.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?