Wpadka bimbrownika

Puńców: Zakład produkcyjny zbudował w garażu Adam M. Jego wyrobami spirytusowymi zaniepokoił się jednak Skarb Państwa. Inspektorzy celni wycenili straty na co najmniej 32 tys. zł.

Prokuratura ustaliła, że Adam M. uruchomił wytwórnię alkoholu, by regulować należności za coraz większe wydatki. Wybudował dom, w tym celu zaciągnął kredyt hipoteczny i potrzebował pieniędzy na jego spłatę. Z przeprowadzonych naprędce badań rynku, w tym wypadku polegających na rozpytaniu wśród znajomych, wynikało, że na tani alkohol może mieć sporo klientów. "Tani" najczęściej oznacza bez akcyzy.

I tak właśnie się stało. Adam M. kupował skażony spirytus, nie przeznaczony do wyrobu napojów wyskokowych, a więc stosunkowo tani, po 10 zł za litr. Etykiety i nakrętki kupił w Czechach. Udało mu się też w pełni skompletować całą linię technologiczną do rozrabiania i rozlewania alkoholu do butelek. Z Czech pochodziła też zaprawa rumowa, która decydowała o smaku i jakości alkoholu domowej produkcji.

Jak na tak niewielką firmę, asortyment był dość rozbudowany. Adam M. produkował czysty spirytus, wódkę czystą o nazwie "Fryderico" oraz rum. - Badania laboratoryjne wykazały, że był to alkohol etylowy nieskażony. Towar sprzedawał znajomym - powiedziała nam prokurator Barbara Drzastwa, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej. Alkohol musiał być markowy, bowiem przyjeżdżano po niego z całej Polski, transakcje odbywały się na stacjach benzynowych w Cieszynie.

Inspektorzy celni i prokuratura obliczyli, że w uruchomienie linii produkcyjnej Adam M. zainwestował 5 tys. zł. Tygodniowo produkował 150 litrów wódki i 50 spirytusu, na jednej butelce osiągał zysk 3 zł.

Adamowi M. grozi wysoka grzywna. Akt oskarżenia został przesłany do Sądu Rejonowego w Cieszynie.