MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Strata zamiast zysku

ANNA CHAŁUPSKA
Ludzie sprowadzający do kraju zniszczone samochody naprawiają je w przygranicznych warsztatach w Czechach, Austrii i Niemczech.  JACEK ROJKOWSKI
Ludzie sprowadzający do kraju zniszczone samochody naprawiają je w przygranicznych warsztatach w Czechach, Austrii i Niemczech. JACEK ROJKOWSKI
Nikt na granicy nie sprawdza, czy samochody są sprawne technicznie. Ważne, żeby wjechały o własnych siłach i nie miały ostrych krawędzi. Graty są więc naprawiane w Czechach i wpuszczane do Polski.

Nikt na granicy nie sprawdza, czy samochody są sprawne technicznie. Ważne, żeby wjechały o własnych siłach i nie miały ostrych krawędzi. Graty są więc naprawiane w Czechach i wpuszczane do Polski. Wiele z nich ma nawet po kilkanaście lat - mówi Mirosław Łaciok, wiceprezes Stowarzyszenia Przedsiębiorców Branży Motoryzacyjnej.

W ubiegłym roku przedsiębiorcy tej branży protestowali przeciwko wprowadzeniu takich regulacji. Udowadniali, że spowoduje to napływ do Polski starych samochodów po wypadkach.

- Auta naprawiane są w Czechach, Austrii i Niemczech, gdzie w przygranicznych miasteczkach powstały małe warsztaty blacharskie - dodaje Łaciok.

Zmiany są przede wszystkim kosmetyczne, na granicach nie ma bowiem specjalistycznego sprzętu, który byłby w stanie określić prawdziwe stany techniczne samochodów. Właściciele zakładów blacharskich w Polsce często załamują ręce, gdy dostają do naprawy taki wóz.

- Dokonane zmiany są często prowizoryczne, wykonane tylko po to, żeby nie trzeba było auta przepchać przez granicę. Nawet nasze wysiłki nic nie dają, bo nie stworzy się cudów w kilkunastoletnim samochodzie, który doznał czołowego zderzenia - argumentuje właściciel zakładu blacharskiego w Cieszynie. Dodaje, że w Czeskim Cieszynie są ulice, gdzie w co drugim domu jest prowizoryczny warsztat samochodowy.
Przedsiębiorca przyznaje, że od marca ubiegłego roku, gdy przepisy weszły w życie, musiał zwolnić już trzech pracowników. Zamówienia spadły mu o kilkadziesiąt procent.

Dlatego właśnie stowarzyszenie chce, aby w rozporządzeniach Ministra Finansów i Transportu wprowadzić zmiany. - Szacujemy, że od marca właściciele zakładów blacharskich i lakierniczych musieli zwolnić 50 tys. osób, na 300 tys. zatrudnionych. Domagamy się więc wprowadzenia zakazu sprowadzania do Polski kilkunastoletnich aut. Chcemy także, aby wozy były naprawiane w Polsce. W obecnej sytuacji do budżetów Czech, Niemiec i Austrii idą podatki od powstających tam przy granicy z Polską warsztatów blacharskich - stwierdza Łaciok.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto