Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rumaki pod choinkę

Tomasz Wolff
Leszek Drapa przed wyjściem na prezentację „zaklina” Wibrację.
Leszek Drapa przed wyjściem na prezentację „zaklina” Wibrację.
Proszę państwa, oto klacz Grenoble. Dobrze się prezentuje. Jest trochę przestraszona. Nie ma się jednak co dziwić. Pora nie jest nadzwyczajna, żeby ktoś na nią patrzył - ogłasza Bogdan Kuchejda, jeden z prowadzących ...

Proszę państwa, oto klacz Grenoble. Dobrze się prezentuje. Jest trochę przestraszona. Nie ma się jednak co dziwić. Pora nie jest nadzwyczajna, żeby ktoś na nią patrzył - ogłasza Bogdan Kuchejda, jeden z prowadzących coroczną aukcję "Koń pod Choinkę" w Stadninie Koni "Ochaby". Sobotnia impreza jest już dziewiątą, kiedy rumaki były sprzedawane za pośrednictwem aukcji.

To jeden ze sposobów na sprzedaż koni. Aukcję traktujemy jednak przede wszystkim jako promocję naszej stadniny. Będzie dobrze, jeżeli uda nam się sprzedać 20 procent koni wystawionych na aukcję - stwierdza na początku Mirosław Duda, prezes stadniny w Ochabach.

Placówka jest spadkobiercą prawnym Stadniny Koni w Pruchnej, która została założona na początku 1952 roku. Za zadanie miała prowadzenie hodowli koni angloarabskich. Konie tej trasy trafiły do Polski kilka lat wcześniej z Francji. Zostały rozdzielone między stadniny w dzisiejszych województwach lubuskim i wielkopolskim. Na początku lat 50. ubiegłego wieku Centralny Zarząd Hodowli Koni podjął decyzję o założeniu w Pruchnej polskiego centrum hodowli koni angloarabskich w typie francuskim. Na Śląsk Cieszyński konie trafiły prosto ze stadnin wielkopolskich. Bardzo szybko okazało się, że klimat w Ochabach sprzyja hodowli angloarabów. Konie zaczęto chwalić w Polsce i na świecie.

- Sprzedać dziś konia nie jest wcale łatwo. Rynek jest bardzo nasycony - uważa Bogdan Kuchejda.

Końska aukcja trwa kilka godzin. Tak naprawdę jednak jest o wiele bardziej rozciągnięta w czasie. Już kilka tygodni przed aukcją na stronie internetowej stadniny pojawia się lista koni, które zostaną wystawione na sprzedaż. Ogłoszenia są także umieszczone na innych kluczowych końskich stronach w sieci. W stadninie przyznają, że możliwości zaprezentowania koni są dziś dużo większe niż jeszcze kilka lat temu. Warunkiem przystąpienia do aukcji jest wpłacenie wadium w wysokości 1000 złotych. Jeżeli licytujący nie zdecyduje się na kupno, pieniądze zostaną zwrócone. W przypadku kiedy kupi rumaka, kwota zostanie mu odliczona. Warunkiem powodzenia jest nie tylko umiejętne zaprezentowanie koni, ale także osoby konferansjerów. Bogdan Kuchejda, który zna się na rumakach jak mało kto oraz Andrzej Ochodek, znany z poczucia humoru dziennikarz radiowy, przez kilka lat konferansjerki nauczyli się jak przekonywać nieprzekonanych. Bo warunkiem zawarcia transakcji jest nie tylko wyciągnięcie tabliczki przez licytującego, co oznacza zainteresowanie prezentowanym rumakiem. Każdy okaz musi zostać sprzedany powyżej tzw. "ceny rezerwowej". W sobotę, waha się od 5 do 30 tysięcy złotych. Kiedy rumak jej nie osiąga, konferansjerzy patrzą na prezesa, a ten przeważnie kręci głową.

- Jeszcze za mało. Kto da więcej? - pyta wtedy Andrzej Ochodek.

Chociaż pełną charakterystykę każdego konia można przez kilka tygodni oglądać w internecie, podczas samej aukcji prowadzący powtarzają informacje. Publiczność dowiaduje się, że klacz Sefuria wróciła właśnie z toru wyścigowego, dlatego wygląda delikatnie mówiąc na wychudzoną. Inna klacz, Wieszczka II jest indywidualistką, która ma swoje zdanie. Zawsze słucha przełożonych. Jak kłus to kłus. Jeśli galop to galop.

- Jest 4500 złotych za wieszczkę - obwieszcza Kuchejda na widok jednego z licytujących, podnoszącego tabliczkę. - 4500 złotych po raz pierwszy - dodaje po chwili Andrzej Ochodek.

Nie mija 30 sekund, kiedy w górę wędruje tabliczka z numerem 3. Stawka zostaje podniesiona do 5500 złotych.

Licytacja kończy się jednak porażką. Klacz zostanie w Ochabach, bo nie osiąga "ceny rezerwowej".

- Za 6000 złotych bym ją puścił - kwituje prezes stadniny w Ochabach.

Sobotnia aukcja przebiega wyjątkowo spokojnie. W Ochabach do dziś pamiętają spektakularny upadek Jana Kowalczyka, mistrza olimpijskiego pochodzącego z Drogomyśla. Masztalerz zapiął źle siodło, które podczas jazdy przekręciło się i mistrz wywinął orła. Miał złamane żebra i pogruchotane kręgi.

- Wspaniałe widowisko. Nawet upadek konia wyreżyserowali - skomentował wówczas jeden z widzów.

Kończy się trzecia godzina aukcji. Plan minimum prezesa jest wykonany. Na 40 koni osiem znajduje nowego właściciela. Ceny utrzymane są w tajemnicy. Wiadomo, że średnia stawka za rumaka to 7200 złotych. A na tym jeszcze nie koniec zakupów.

- Na każdą aukcję przychodzi wiele osób z kamerami i aparatami fotograficznymi. Chociaż nie uczestniczą bezpośrednio w licytacji, pukają do drzwi stadniny w Ochabach po kilku dniach czy nawet tygodniach i są zainteresowani zakupem - dodaje Mirosław Duda.

Tym razem pierwsi chętni przychodzą już dwa dni po zakończeniu licytacji.

W poniedziałek "poszły" dwa konie. Do Nowego Roku powinniśmy sprzedać drugie tyle - szacuje Bogdan Kuchejda.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto