Rozpoczął się proces gangu Bacy. Oskarżonych jest 13 osób

Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej w dniach rozpraw gangu Bacy wygląda jak twierdza strzeżona przez funkcjonariuszy grupy antyterrorystycznej, policjantów i psy. Do budynku można wejść wyłącznie po dokładnej kontroli torebki, plecaka, a także okazaniu wezwania na rozprawy. Proces potrwa prawdopodobnie rok. Do przesłuchania jest prawie 300 świadków.

Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach, która opracowała akt oskarżenia przyznaje, że sprawa ma wiele wątków. Na ławie oskarżonych zasiadło na razie 13 osób. Oprócz Marka Cz. ps. Baca, także Marcin B., Daniel Cz., Jacek J., Mirosław R., Rafał R., Zbigniew S., Zbigniew G., Robert B., Daniel G., Mariusz M., Piotr B. i Bolesław D. Większość z nich pochodzi z Cieszyna, Wisły i okolic. To właśnie w Cieszynie na siłowni przy ul. Menniczej często się spotykali. Znakiem rozpoznawczym grupy był pierścień atlantów. Przywódca miał złoty sygnet, najbliżsi współpracownicy srebrne, a reszta brązowe.

W ub. tygodniu odbyły się dwie rozprawy, podczas których przeczytano akt oskarżenia i wyjaśnienia siedzących na rozprawie członków gangu. Większość z nich nie przyznała się do zarzucanych czynów i nie chciała składać wyjaśnień. Marek Cz., ps. Baca, któremu przedstawiono około 30 zarzutów przyznał jedynie, że absolutnie nie kierował żadnym związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym. Jak się wyraził, z kolegami byli jedynie grupą miłośników sportów siłowych. Markowi Cz., oprócz założenia gangu zarzucono także rozprowadzenie na Podbeskidziu narkotyków wartości 5 mln zł. Przed sądem Baca zeznał jednak, że zarabia niewiele ponad 1 tys. zł, a na utrzymaniu, oprócz żony i dziecka, ma także matkę.

Oprócz Marka W., świadka koronnego w sprawie, obszerne wyjaśnienia co do zakresu działalności gangu złożył Daniel Cz. Chłopak potwierdził w ub. piątek swoje zeznania składane w trakcie śledztwa. - Marka Cz. poznałem w 1997 roku, gdy pracowałem w Wiśle. Chciał żebym zawarł cywilny związek małżeński z Rosjanką, po to, aby dziewczynę wysłać do domu publicznego w Niemczech. Do ślubu jednak nie doszło, bo dziewczyna nie zarobiła na prowizję ani dla mnie, ani dla Bacy. Kilka tygodni później otrzymałem od Marka Cz. 1,5 tys. fałszywych dolarów. 400 sprzedałem w Cieszynie, a resztę w Czeskim Cieszynie. Otrzymałem za to od Bacy 200 zł. Baca miał także 30 tys. zł w fałszywych stuzłotówkach. Pieniądze mieliśmy wypróbować w sklepie Klimczok w Bielsku. Miałem mu za nie kupić buty. Niestety kasjerka się zorientowała i zatrzymała mnie ochrona. Powiedziałem, że znalazłem pieniądze i w areszcie spędziłem tylko dwa dni. Jak wyszedłem, Baca nabrał do mnie dużego zaufania. Zacząłem pracować w agencji towarzyskiej Viva w Wiśle. W specjalnym notesie odnotowywaliśmy wszystkie wpłaty od klientów. Dzienny dochód wynosił od 300 do 1,5 zł. Agencja należała do Bacy - powiedział w trakcie śledztwa Daniel Cz. Ujawnił także, że jeden z policjantów pracujących w Wiśle często bywał w agencji. Uprzedzał także jej szefa o ewentualnych nalotach policji i straży granicznej.

Daniel Cz. przyznał także, że jeden z oskarżonych, Zbigniew S., rozprowadzał w Cieszynie narkotyki, które Daniel odbierał od Bacy. Były to marihuana, haszysz, a także tabletki psychotropowe. Zbigniew S. nie przyznał się do większości zarzucanych czynów. Potwierdził jedynie, że miał dostać 200 dolarów za przewiezienie z Cieszyna do Hawierzowa kilku osób. - Wiem, że chodziło o produkcję jakiegoś czeskiego narkotyku, ale nigdy nie miałem z tym nic wspólnego - zapewnił. Zaprzeczył także jakoby woził Czeszki, Rosjanki i Polki do domów publicznych w Niemczech. W akcie oskarżenia grupie Bacy zarzuca się, że sprzedała na Zachód kilka kobiet. Za każdą gangsterzy otrzymali po 30 tys. dolarów.