W piątek 19 marca 2010 roku chłopców przechodzących obok stawu hodowlanego Mewa przy ulicy Wiślańskiej na peryferiach Cieszyna (tzw. Gułdowach) dokonało makabrycznego odkrycia. Zobaczyli ciało dziecka leżące kilka metrów od brzegu. Szybko zaalarmowali swoich rodziców, a ci policję. Ciało chłopczyka wyciągnęli ze stawu strażacy.
Szokująca sprawa poruszyła całą Polskę, bo okazało się, że... nie wiadomo kim jest chłopczyk. Nikt go nie szukał, nikt nie zgłosił jego zaginięcia. Policjanci sprawdzili polskie i czeskie bazy danych na temat osób zaginionych. Sprawdzili też w województwie śląskim blisko 50 tys. rodzin, w których - co wynikało z ewidencji ludności - byli mali chłopcy. Bez skutku.
Chłopczyk miał około 100 centymetrów wzrostu, był szczupłej budowy ciała, miał krótkie blond włosy i niebieskie oczy. Ubrany był w czerwoną kurtkę ortalionową ocieploną polarem. Miał też na sobie szary sweterek typu polo w poprzeczne paski biało-czerwone, ciemne spodnie z bocznymi kieszeniami tzw. bojówki i niebieskie rajtuzy. Ubraną miał także biało-niebieską czapkę z włóczki i niebiesko-czerwone rękawiczki.
Jego pogrzeb odbył się 20 kwietnia 2010 roku i miał charakter religijny. Sprawowali go ks. Stanisław Filapek, proboszcz parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Cieszynie, na terenie której znajduje się staw, w którym 19 marca zostało znalezione ciało ok. 1,5 rocznego chłopczyka oraz ks. Wojciech Pracki, duchowny Kościoła ewangelicko-augsburskiego.
Dziś wiadomo tyle, że ubranka mogły być kupowane w sklepach na Śląsku. Śledczy wyodrębnili też ślady, które nie należą do chłopczyka. Nie mają jednak z czym ich porównać. Śledztwo w tej sprawie zostało wydłużone do 30 czerwca.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?