Pszczelarze z nizin muszą teraz łapać się za głowę. Jaki sens ma pasieka na takiej wysokości? Jak zaplanować pożytek, kiedy śnieg na północnych stokach leży do maja a w połowie września już zdarzają się przymrozki?
- Granice są po to, by je przekraczać i wyznaczać nowe – mówi podleśniczy Dominik Niemczyk, który opiekuje się rodzinami pszczelimi i przypomina, że pszczelarstwo miejskie jeszcze kilka lat temu też traktowane było jak ciekawostka. Dziś w centrach dużych aglomeracji jak Nowy Jork, Paryż czy choćby Warszawa pszczelarze świetnie sobie radzą. A miód z uli położonych w śródmieściu Katowic, w środku aglomeracji przemysłowej, zdobył najwyższe oceny jakości i czystości.
Pomysł, by założyć pasiekę, zaproponował trzy lata temu Wiesław Kucharski, ówczesny dyrektor RDLP w Katowicach.
- Dowiedział się o zamiłowaniu i pasji Dominika i przekonywał, że trzeba je wykorzystać. Miejsce choć trudne i stawiające mnóstwo wyzwań przed pszczelarzem wybrane zostało nieprzypadkowo. Co roku obiekty Karpackiego Banku Genów oraz woliery pokazowej głuszca odwiedza około 5 tys. osób. To dodatkowa szansa na propagowanie i popularyzację pszczelarstwa, a jednocześnie w części edukacyjnej pokazanie, ile wysiłku wymaga pozyskanie miodu – mówi Andrzej Kudełka, nadleśniczy Nadleśnictwa Wisła.
Dziś na polanie na Wyrchczadeczce stoi 30 uli, a zatem wybór pszczelarza był trafiony.
– To średnia stacjonarna pasieka, która w zupełności spełnia nasze oczekiwania i możliwości jej obsługi. Pozyskujemy w pierwszej kolejności miód spadziowy, ale także wielokwiatowy – mówi Dominik Niemczyk, dodając, że pracy jest niemało, ale jeśli ona sprawia przyjemność, to tego czasu się nie liczy.
Na dowód przypomina, że w pszczelarskim fachu minęło mu właśnie 20 lat, choć metryka wskazuje, że w tym roku obchodzi dopiero 27 urodziny.
- Swoją przygodę z pszczelarstwem rozpoczynałem u boku dziadka. Do końca życia będę pamiętał wtorek, 18 maja 2004 roku, kiedy jako 11-letni chłopak dostałem od niego swój pierwszy ul z pszczołami. To była wielka nagroda za cierpliwość przy terminowaniu, ale też ogromna odpowiedzialność – wspomina.
Jesienią tamtego roku miał już trzy rodziny, ale przezimowała tylko jedna.
- To była prawdziwa nauka pokory. Nie rezygnowałem i co roku powiększałem pasiekę. Ta przydomowa, której właścicielem jest mój ojciec, liczy 50 uli. Pszczelarstwo obok leśnictwa, to moja największa pasja. Nie marzyłem jednak o tym, że będę mógł w ramach obowiązków łączyć pracę w lesie z pszczelarstwem – mówi leśnik z Koniakowa.
W Nadleśnictwie Wisła, pszczoły faktycznie wróciły do lasu. Nie do barci, ale do uli, nie pod okiem bartników, ale leśników.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?