Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pięćdziesiątka z rock and rollem u skoczowskiego rock'n'rollowca

Jacek Drost
Mieczysław Suder w swoim rockandrollowym królestwie. - To całe moje życie - mówi oldboj ze Skoczowa
Mieczysław Suder w swoim rockandrollowym królestwie. - To całe moje życie - mówi oldboj ze Skoczowa Jacek Drost
Bigbitowcy są nieufni. Jeśli wyczują komercję, trzymają się od takiego delikwenta z daleka - mówi Mieczysław Suder. Został laureatem konkursu "Wspomnienia Miłośników Rock and Rolla". O oldboju ze Skoczowa pisze Jacek Drost

Mieczysław Suder, dziarski 64-latek z siwawym wąsem, w dżinsach i czarnej koszulce z napisem "Skaldowie" krząta się po swoim rockandrollowym królestwie. Jego królestwo liczy kilkadziesiąt metrów kwadratowych, nieduże mieszkanko w jednym z bloków przy ul. Objazdowej w Skoczowie. Na dobrą sprawę trudno tu gdziekolwiek postawić stopę, bo wszędzie leżą skarby pana Mieczysława - setki płyt, mnóstwo taśm magnetofonowych z godzinami muzyki rockandrollowej i sporo wszelkiej maści sprzętu do odtwarzania muzyki. Wyjątkowa w skali kraju kolekcja.

- Rock and roll to całe moje życie. Pasja! A pasja to coś więcej niż hobby - mówi pan Mieczysław, wyraźnie akcentując słowa pasja oraz rock and roll.

W pokoju unosi się zapach ka-wy. Na tapczanie porozkładane ostatnie trofea pana Mieczysła-wa, m.in. marmurowa gitarka i dyplomy. Zdobył je podczas ogólnopolskiego konkursu Wspomnienia Miłośników Rock'n'Rolla, którego druga edycja pod hasłem "Ocalić od zapomnienia" odbyła się w Sopocie.

Skoczowianin posłał na nią pracę o żartobliwym tytule "Krakowski (i nie tylko) bigbitowy alfabet lat 60. Oldboja ze Skoczowa". Zrobiła na jury pod przewodnictwem znanego dziennikarza muzycznego Piotra Metza ogromne wrażenie. Szacowna komisja zdecydowała przyznać dwie równorzędne pierwsze nagrody. Jedną zgarnął Suder, drugą - Gabriel Oleszek z Gdańska za wspomnienie o sopockim Non Stopie.

- Ten mój alfabet to 50 lat mojej pracy - podkreśla oldboj ze Skoczowa.

Rock and roll przypływa z marynarzami

Kraków. Połowa lat 50. Kiedy kilkuletni pan Mieczysław goni z chłopakami z krakowskiego Kazimierza za piłką, marynarze zaczynają przywozić do Polski z Wielkiej Brytanii i USA pierwsze płyty z rock and rollem. Rytmiczna muzyka z prostymi tekstami nieśmiało przedziera się do radia. Małemu panu Mietkowi owe żywe kawałki zaczęły wpadać w ucho, kiedy rodzice puszczali w krakowskim mieszkaniu legendarny już odbiornik marki "Pionier".

- Pamiętam dokładnie, kiedy rock and roll zaistniał w mojej świadomości. Było lato 1960 ro-ku. Miałem wtedy 14 lat. Z grupą koleżanek i kolegów wybraliśmy się do letniego kina. Fajna sprawa - ekran osłonięty przed deszczem, krzesła postawione tu i tam. Puścili film "The Tommy Steele Story", u nas wyświetlany pod tytułem "W rytmie rock and rolla". To było jak uderzenie pioruna. Ta perkusja, te gitary. Opanował mnie bakcyl rock and rolla - wspomina Suder.

Miał to szczęście, iż wychowywał się w Krakowie, który - oprócz Wybrzeża - był w tam-tych czasach jedną z kolebek rock and rolla, zwanego u nas bigbitem, bo nazwa rock and roll nie bardzo pasowała PRL-owskim decydentom. W Krakowie Suder zetknął się z ludźmi, którzy później wiele znaczyli w polskim big-bicie.

- Najpierw była podstawówka, do której chodził m.in. Bronisław Cieślak, słynny "07 zgłoś się". W szkole zetknąłem się także z Jurkiem Fasińskim, później pierwszym perkusistą Skaldów. Pojawił się także taki wysoki blondyn. Nazywaliśmy go Skrzypkiem, bo przyszedł do nas ze szkoły muzycznej i czasami na zajęciach zjawiał się ze skrzypcami w futerale. Tym facetem był Marek Jamroży - czołowa polska gitara lat 60., pierwszy solowy gitarzysta mojego ulubionego zespołu bigbitowego Szwagry, później grał jako drugi gitarzysta solowy Skaldów. Udało mi się z tymi kolegami. Muzyka i koledzy, to wszystko się jakoś przeplatało - wspomina oldboj ze Skoczowa.

W pierwszej połowie lat 60. rock and roll na dobre zawładnął umysłami znacznej części polskiej młodzieży. Eksplozji nie da-ło się uniknąć. Lada dzień bombę miała zdetonować czwórka z Liverpoolu. Nad Wisłą grupy bigbitowe pojawiały się jak grzyby po deszczu - w 1960 roku powstali Czerwono-Czarni, w 1962 - Niebiesko-Czarni, niedługo później Czerwone Gitary, Skaldowie, Breakout. Rockandrollowe szaleństwo zawładnęło również panem Mietkiem. Koncerty, płyty, wycinki z gazety. - Kupowało się pocztówki dźwiękowe, pojedyncze i podwójne. Nawet nie było ciężko ich dostać, tylko kasa nas ograniczała. Kosztowały 18 złotych. To było dużo. Godzinami wystawaliśmy w wytwórniach, gdzie można było dostać pocztówki i tam słuchaliśmy muzyki - ciągnie pan Mieczysław.

Sam zakochał się w krakowskiej grupie bigbitowej Szwagry. Dzisiaj mało kto kojarzy taki zespół, ale w latach 60. robił furorę, a później - jak to z większością zespołów rockandrollowych było - wykruszył się. Być może poszedłby w zupełne zapomnienie, gdyby właśnie nie Suder, który zbiera wszystko, co wiąże się z polskim bigbitem lat 60., a na Szwagrów ma szczególne baczenie.

Bigbitowiec idzie na zesłanie

Bajka o życiu w rytmie rock and rolla skończyła się, kiedy Suder skończył studia ekonomicznie i został wysłany na stypendium do Skoczowa.

Pojawiła się rodzina, dzieci, coraz mniej czasu było na muzykę. Wiadomo, obowiązki. Mimo to i tak każdą chwilę starał się jej poświęcać. Nagrywał piosenki, które leciały w radiu, szukał płyt, archiwalnych zdjęć. - Wie pan, muzycy w ogóle nie dbają o swój dorobek. A w tamtych czasach to już zupełnie się tym nie interesowali. Gdyby nie tacy kronikarze jak ja i paru innych kolegów, to to wszystko poszłoby w zapomnienie - mówi Suder.

Dodaje, że prawdziwi bigbitowcy są nieufni i nie cierpią komercji. Mają cenne kolekcje. Niektórych utworów można ze świecą szukać. Dlatego jak tylko wyczują, że ktoś chciałby na tych nagraniach zarobić pieniądze, wycofują się.

- Między pasjonatami jest tylko wymiana barterowa. Towar za towar. Pieniądz nie istnieje - kwituje oldboj ze Skoczowa.

Big i beat

Bigbit albo big-beat, czyli z angielskiego "mocne uderzenie".

Popularny w latach 60. XX wieku styl muzyki młodzieżowej, wyparty później przez inne style muzyki rockowej. Przedstawicielami big-beatu światowego byli we wczesnym okresie twórczości The Beatles. Utwory bigbitowe charakteryzowały się łatwą linią melodyczną, prostymi tekstami i szybkim rytmem.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pięćdziesiątka z rock and rollem u skoczowskiego rock'n'rollowca - Cieszyn Nasze Miasto

Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto