Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Noszenie alkoholu z Czech jest coraz mniej opłacalne

WOJCIECH TRZCIONKA
Hurtownia alkoholi na obrzeżach Czeskiego Cieszyna. Na drzwiach wisi kartka Obniżka cen!, ale klientów nigdzie nie widać. Na parkingu pustki. W sklepie ekspedientka ogryza z nudów paznokcie, a kierownik przelicza puste ...

Hurtownia alkoholi na obrzeżach Czeskiego Cieszyna. Na drzwiach wisi kartka Obniżka cen!, ale klientów nigdzie nie widać. Na parkingu pustki. W sklepie ekspedientka ogryza z nudów paznokcie, a kierownik przelicza puste butelki. - Gdyby nie to, że hurtownia jest w moim budynku, poszlibyśmy z torbami. Sklepy w miejskich kamienicach w centrum ledwie dyszą - drapie się po głowie właściciel.

Na początku sierpnia minister finansów podpisał rozporządzenie obniżające o 30 proc. akcyzę na wyroby spirytusowe. Przepis wszedł w życie 1 października, a miał przede wszystkim ograniczyć przemyt alkoholu i handel podróbkami. Prawie się to udało. Granicznych mrówek ubyło. Przetrzymali tylko ci, którzy mogli obniżyć ceny.
Spotykam ich na parkingu przy ul. Przykopa w Cieszynie. To tradycyjne miejsce zebrań granicznych mrówek. Siedzą na krawężniku, dyskutują, piją puszkowane piwo i wódkę z plastikowych kubków. Patrzą nieufnie. - Choroba! Myślałam, że aż tak nas ta akcyza nie dobije - rzuca 42-letnia Zofia.

Przez graniczne mosty krąży od 13 lat, ale nigdy nie bała się o przyszłość tak jak dzisiaj. W polskich sklepach wódka potaniała o kilka złotych, średnio o 5 procent, a Czesi nie obniżyli wszystkich cen, jak z początku zapowiadali, więc noszenie alkoholu przez granicę stało się niezbyt dochodowym zajęciem.

Jeszcze w czasie letnich wakacji przez granicę przechodziło około tysiąca mrówek. Ludzie przyjeżdżali na zarobek z Jastrzębia, Częstochowy, Krakowa, Radomia, Łodzi, Skoczowa, Ustronia, Wisły. Zewsząd. Nawet ze Szczecina. - Teraz zostało może połowę z nas. To już nie to, co jeszcze kilka miesięcy temu. Ludziom nie opłaca się przyjeżdżać z daleka, żeby zarobić 2 zł na flaszce - tłumaczy 38-letni Zbyszek.
Zofia nosi jeszcze Kreutza i Fryderyka. W Czechach kupuje je za 70 koron, a u nas sprzedaje za 15 zł. Problem w tym, że to najgorsze gatunkowo wódki, których lepsi klienci nie kupią. A droższych nosić się nie opłaca, bo ceny są takie jak w Polsce. - Jak wódka u nas potaniała, to Czesi też obniżyli ceny, ale tylko niektórych marek. Myśleliśmy, że z czasem wszystko wróci do normy, ale minął miesiąc, a w cenach nic się nie zmienia - martwi się Zbyszek, który dorabia teraz nosząc przez granicę różne inne rzeczy m.in. miód i cukier. Dziennie robi 10-20 kółek.

Narzekają też handlarze z Czeskiego Cieszyna, u których mrówki kupowały alkohol. - W ciągu pół roku obroty spadły nam o połowę - mówi Tomasz Dostal, kierownik hurtowni przy ul. Karwińskiej. Polacy wołali na to miejsce źródełko, bo hurtownia czynna jest przez całą dobę. Teraz jednak ruch jest tutaj tak mały, że już nikt nie używa tego słowa.
Najpierw klientów odebrała Czechom mocna korona. Już w lipcu kurs był tak niekorzystny dla Polaków, że wielu przestało jeździć za Olzę. Teraz dołączyli do nich kolejni, bo wódka w Cieszynie stała się nawet minimalnie tańsza niż w Czeskim Cieszynie. - Mamy sklep na sklepie. Konkurencja jest bardzo duża, więc cen nie da się stale obniżać. Na półlitrze Hanackiej zarabiamy już tylko 4 korony - wylicza Dostal.

W sklepie, tuż przy moście Przyjaźni, Hanacka kosztuje 85 koron, a Prazska 119. Ceny najtańszych wódek nie zmieniły się. Potaniał tylko lepszy alkohol. Eristoff w butelce o pojemności 0,7 litra kosztuje teraz 199 koron (wcześniej 256). - Ale to koniec z obniżkami. Od nowego roku ceny będziemy musieli podnieść - mówi ekspedientka z monopolowego przy ul. Głównej. - Rząd szykuje jakąś podwyżkę. Alkohole mają podobno podrożeć o kilkanaście koron. To nas dobije.

W Czeskim Cieszynie krążą plotki o coraz częstszych zwolnieniach w sklepach i hurtowniach monopolowych. - Cały region przygraniczny odczuje waszą obniżkę akcyzy. My też pewnie będziemy musieli zwalniać ? wyjaśnia Tomasz Dostal.
Z wyrównania cen najbardziej cieszą się celnicy. Ruch na przejściach zmniejszył się, więc mają mniej pracy. Nie zaglądają do tylu siatek i plecaków, co jeszcze podczas wakacji. Nie muszą ciągle zawracać mrówek, które próbowały przenieść przez granicę po kilka butelek ponad normę. - Ulżyło nam. Teraz po prostu mniej się użeramy z pijaczkami - mówi anonimowo celnik z mostu Wolności. - Psychicznie odetchnęliśmy. "Mrówki" śniły się nam po nocach - dodaje jego kolega z mostu Przyjaźni.

Z wyliczeń Izby Celnej w Cieszynie wynika, że ruch na przejściach granicznych w centrum miasta spadł prawie o połowę po obniżeniu polskiej akcyzy na alkohol. Przed rokiem mosty pokonywało milion Polaków, a w październiku tego roku już tylko 660 tys. Wzrosła natomiast liczba Czechów przychodzących do nas - z 760 do 800 tys.

- To prawda, zmieniły się proporcje - spadła liczba Polaków przekraczających granicę, ale wzrosła liczba Czechów przychodzących do nas. Kurs korony jest dla nich tak korzystny, że znowu masowo odwiedzają cieszyńskie targowiska. Kupują prawie wszystko, bo to się opłaca - mówi Elżbieta Gowin, rzeczniczka prasowa Izby Celnej w Cieszynie.

Mrówki nie dodawały Cieszynowi splendoru, więc władze miasta są zadowolone, że przemyt alkoholu maleje. - Nasi bezrobotni stanowili tylko garstkę wśród "mrówek", które przyjeżdżały głównie z centralnej Polski. Właśnie te osoby wykruszyły się w pierwszej kolejności. Nie widzę dramatu - mówi burmistrz Bogdan Ficek.

Podobnie uważa jego zastępca. - Widać pomysł z obniżką akcyzy był trafiony. Szara strefa straciła rację bytu. Jestem pewien, że dzięki temu przygraniczny handel będzie się cywilizował i legalizował - przekonuje Włodzimierz Cybulski, wiceburmistrz Cieszyna.

Celnicy uważają, że mrówki nie zaginą, ale będzie ich mniej. - Ludzie są zdesperowani i poszukują najmniejszego zarobku. Coraz mniej noszą czystej wódki, bo jest za droga. Przerzucają się na markowe kolorowe alkohole, ale nie ma na nie aż takiego popytu - przekonuje Elżbieta Gowin. - To, że przemyt zmalał, widać już po samej liczbie mandatów wystawianych przez celników. W październiku wystawiono ich tylko 38, a wcześniej nawet 70. W ostatnim miesiącu nie zdarzyło się, żeby ktoś próbował przemycić 40 butelek naraz, a wcześniej zdarzało się to codziennie.

Na granicy zrobiło się dużo spokojniej. Na parkingach nie widać aż tylu ludzi pospiesznie chowających brzęczące torby do bagażników samochodów. Prawie nie ma też autokarowych wycieczek po czeski alkohol. Biura podróży z całego Śląska zaprzestały organizować wypady do Czeskiego Cieszyna, bo chętnych było coraz mniej. Zostało tylko trochę mrówek, które czekają już tylko na cud.

- Jak w Czechach od stycznia podrożeje wódka, to może zaczniemy im nosić naszą. Historia lubi się powtarzać, bo przecież 20 lat temu to "pepiki" chodziły do nas po czystą - pociesza się Zofia.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto