Stowarzyszenie "Żyj Godnie" z Cieszyna od kilku miesięcy robi akcję charytatywną za akcją. Cele są szczytne, ale nie tylko o pomoc innym chodzi. Przy okazji organizatorzy akcji promują siebie na plakatach i billboardach, bo jesienią zamierzają wziąć udział w wyborach samorządowych. - To nieetyczne - komentują inni lokalni politycy.
O stowarzyszeniu zrobiło się głośno, gdy w lutym jego członkowie namówili snowboardzistę Michała Ligockiego, aby przekazał im swoją deskę, którą zlicytują, a pieniądze przekażą sparaliżowanemu chłopakowi. Potem zdobyli piłki z autografami polskich i niemieckich piłkarzy, które licytowali podczas mistrzostw świata. Pieniądze poszły na rzecz chorej dziewczynki. Teraz natomiast stowarzyszenie licytuje rower Czesława Langa i organizuje pieniądze oraz fachowców, którzy pomogą w remoncie oddziału dziecięcego Szpitala Śląskiego w Cieszynie.
Zbiórki stowarzyszenia udają się, bo są dobrze nagłośnione, m.in. w mediach. Ich organizatorzy, Tomasz Pszczółka i Olgierd Lizoń, chętnie pozują do zdjęć, widoczni są na banerach w serwisach internetowych i na ulicznych billboardach. Jak się okazuje, nie robią tego tylko i wyłącznie dla innych. Pszczółka myśli o kandydowaniu na radnego, a Lizoń na burmistrza.
- Nie wykluczam, że wystartuję. Kilka osób mi to proponuje - mówi 35-letni Lizoń, z wykształcenia magister filozofii, który pracuje w Zakładach Odzieżowych Bytom.
Inne osoby, które przymierzają się do startu w wyborach samorządowych w Cieszynie uważają, że członkowie stowarzyszenia postępują nieetycznie grając na ludzkich emocjach i wykorzystując akcje charytatywne do autopromocji. - Ja bym tak nie zrobił - mówi Mirosław Kożdoń, cieszyński radny, członek Platformy Obywatelskiej. - Niestety, ludzie wykorzystują działania, które nie są zabronione. Platforma ma już przygotowane plakaty, ale nie robimy falstartu, bo to byłoby niemoralne.
Eugeniusz Raabe, radny cieszyńskiej opozycji: - Ktoś może powiedzieć, że ich działalność jest nieetyczna, ale z drugiej strony pokazali, że coś potrafią.
Członkowie stowarzyszenia nie mają sobie nic do zarzucenia. - Nie ma akcji charytatywnych bez rozgłosu. Jeżeli nikt o nich nie mówi, nie ma pieniędzy. Mogę tylko zapewnić, że pieniądze z akcji nigdy nie są przekazywane na kampanie promocyjne - przekonuje Olgierd Lizoń. - Jedni organizują festyny i rozdają kiełbasę, a my organizujemy akcje charytatywne.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?