Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mosty między filmami

Monika Pacukiewicz
50 filmów czeskich, słowackich, polskich, a nawet jeden węgierski. I tysiące ludzi przez pięć dni wydeptujących swoje drogi w polskiej i czeskiej części miasta.

50 filmów czeskich, słowackich, polskich, a nawet jeden węgierski. I tysiące ludzi przez pięć dni wydeptujących swoje drogi w polskiej i czeskiej części miasta. Usiłujących wejść na jak największą ilość projekcji, spotkań z twórcami filmów, koncertów, a w wolnej chwili zjeść choć mały obiad i złapać trochę słońca na jednym czy drugim Rynku.
Zakończony ósmy już przegląd filmów „Kino na granicy” był największym z dotychczasowych.
I dzięki niemu Cieszyn bezdyskusyjnie od 19 do 23 kwietnia królował na kinowej mapie kraju.

– Myślę, że te 50 filmów to było najwięcej ile mogliśmy pokazać. Projekcje czasami odbywały się równolegle w dwóch miejscach – mówi Jolanta Dygoś, dyrektorka przeglądu.
Przyznaje, że więcej filmów widzowie już po prostu nie byliby
w stanie zobaczyć. W niektóre dni pierwsze pokazy zaczynały się już po godz. 8. Do oglądania ostatnich filmów widzowie zasiadali już grubo po zmierzchu, nawet o 22.30. Trwały więc licytacje. „Widziałem siedem filmów jednego dnia!”, „Ja tylko sześć” – można było usłyszeć pod kinami. Przerwy między filmami wynosiły od kilku minut do pół godziny. Aby zjeść obiad, trzeba było rezygnować z zobaczenia jakiegoś tytułu.
– Nie było głośnych nazwisk, więc ułożenie atrakcyjnego programu było zadaniem karkołomnym – przyznaje Dygoś.

Mimo to udało się zainteresować ludzi. Były dokumenty, wśród nich arcyciekawy film „Vierka” (reż. Miroslav Janek) o romskiej nastolatce z cudownym głosem. Przez ponad godzinę widownia obserwowała walkę Idy Kelarovej, jednej z najbardziej znanych romskich wokalistek, o to dziecko i jej rodzinę. Były oczywiście czeskie animacje,
film obyczajowe, a nawet czeska komedia romantyczna. Zaskakiwały formą, jak dynamicznie zmontowany „Restart” (reż. Julius Ševčik) czy podejściem do tematu (o emigracji mówi „Szczęście”, reż. Bohdan Sláma).

Organizatorzy przede wszystkim chcieli pokazać nowości czeskiego i słowackiego kina. W czeskim kinie Central pokazywali za to polskie najnowsze filmy.

– Niestety, albo na szczęście, większe zainteresowanie jest po polskiej stronie czeskim kinem. Ale trzeba cierpliwości, aby wychować sobie publiczność – mówi Dygoś.
Było też kilka klasyków – choćby „Pociągi pod specjalnym nadzorem” (reż. Jiři Menzel). Prezentowana była twórczość polskiego reżysera Wojciecha Marczewskiego (np. „Ucieczka z kina Wolność” czy „Weiser”) oraz Słowaka Elo Havetty. Gwoździem programu był przegląd pod hasłem „Życie seksualne Czechów”. Mnóstwo osób przyszło na spotkania z Marczewskim i czeskim reżyserem Petrem Zelenką.

Organizacyjnie przegląd nie odnotował większych wpadek, poza kłopotami z nagłośnieniem jazzowego koncertu grupy Mikołaja Trzaski Ulisses IV.
– Na pewno była idealna jakość projekcji w teatrze – stwierdza Dygoś. – Tego nauczyłam się od Nowych Horyzontów, że jakość projekcji musi być doskonała.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto