Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Licytacja zatrzymanych aut

Łukasz Klimaniec
W licytacji, która odbyła się bramie magazynu likwidacyjnego wzięło udział sporo osób.
W licytacji, która odbyła się bramie magazynu likwidacyjnego wzięło udział sporo osób.
- Proszę się odsunąć! Chodzi o to, żeby osoby licytujące były widoczne. Każdy, kto wpłacił wadium niech podejdzie jak najbliżej i głośno mówi - zaczął Tadeusz Henc, kierownik magazynu likwidacyjnego Izby Celnej w ...

- Proszę się odsunąć! Chodzi o to, żeby osoby licytujące były widoczne. Każdy, kto wpłacił wadium niech podejdzie jak najbliżej i głośno mówi - zaczął Tadeusz Henc, kierownik magazynu likwidacyjnego Izby Celnej w Cieszynie.

Przed stolikiem ustawionym w bramie magazynu zgromadziło się blisko pięćdziesiąt osób. Każda z nich chciała skorzystać z okazji i kupić samochód, jaki na licytację wystawili celnicy. Do kupienia było dwanaście pojazdów skonfiskowanych przez pracowników Izby Celnej w Cieszynie. Samochód mógł być wystawiony na licytację tylko wtedy, jeśli sąd orzekł jego przepadek na rzecz Skarbu Państwa.

Procedura jest prosta - jeśli auto zostało sprowadzone do Polski bez opłacenia należności celnych i podatkowych, fałszowano jego fakturę zaniżając jego wartość lub jeśli było wykorzystywane do przemytu innych towarów, zgodnie z przepisami mogło być zarekwirowane.

Bordowy fiat z 1978 r. zgodnie z ceną wywoławczą kosztował 375 zł. Z tyłu pojazdu znajdowały się skrytki do przemytu papierosów. Zanim trafił na licytację, musiały zostać zlikwidowane. Innym tego typu pojazdem był volkswagen, który obok baku z paliwem miał dodatkowy pojemnik, gdzie przewożono alkohol. Cena wywoławcza wynosiła 6.150 zł. Zainteresowane nim było jednak spore i ,poszedł" za 11.100 zł.

- Nie da się kupić samochodu za dobre pieniądze - machnął ręką zrezygnowany Jerzy z Olsztyna koło Częstochowy. - Nie przyjechałem tu na wycieczkę, tylko, żeby kupić samochód. Ale interesuje mnie zakup w rozsądnej cenie, a nie w giełdowej. Jak kupię za giełdową, to na tym nie zarobię. Może gdyby tu było pięć osób, a nie pięćdziesiąt, to wtedy coś by się udało - dodał.

Dla niego rachunek jest prosty. Na samochód może wydać i 50 tys. zł, ale chce potem na nim zarobić przynajmniej 30 tys. zł, a nie 2 tys. zł. A samochód trzeba jeszcze zarejestrować, uiścić opłaty w wydziale komunikacyjnym. To około tysiąca złotych. Szybko okazuje się, że pan Jerzy prowadzi firmę Auto-Handel. - Panie, takich jak ja jest tu dziewięćdziesiąt procent - mówi wskazując na innych licytujących.

Największe emocje pojawiły się, gdy Józef Polak doświadczony inspektor celny prowadzący licytację, zapowiedział, że pod młotek pójdzie sprowadzona w częściach toyota land cruiser. Samochód został zarekwirowany, gdy okazało się, że faktura zakupu jest fałszywa, a wartość drastycznie zaniżona.
Rozmontowany pojazd wyceniono na 33 tys. zł. Celnicy między sobą mówili, że mógłby go kupić właściciel, bo za same części trzeba sporo zapłacić. Licytacja toczyła się między dwójką mężczyzn. Gdy doszło do kwoty 61 tysięcy złotych, którą zaoferował młody, dobrze ubrany mężczyzna, zapadła cisza, a wtedyJózef Polak powtórzył cenę po raz trzeci, uderzył młotkiem w stół i krzyknął: - Sprzedany!

- Myślałem, że kupię go taniej, ale skoro inni podbijali, to też musiałem. Ile zapłacę, gdy dołożę do części? Chyba 30 tysięcy złotych - stwierdził kupiec toyoty.
Dla cieszyńskich celników była to trzecia licytacja samochodów w tym roku.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto