Pierwsze wrażenie: ogromne zaangażowanie po obu stronach sceny. Obecność na tej imprezie należy już do dobrego tonu. Udział w koncertach dobroczynnych, zwłaszcza o tej porze roku, należy do zwyczajów młodych ludzi. Tutaj jednak dotykamy problemu, który jest dla współczesnego człowieka, wychowanego w kulturze konsumpcji, cokolwiek krępujący. Nie umiemy spojrzeć w oczy zbliżającej się śmierci i dlatego wielu chorych i ich rodzin nie może się zdecydować na pomoc hospicyjnych wolontariuszy. Ich obecność bywa odbierana jako nadejście aniołów śmierci. Koniec życia - to jednak też życie i ten właśnie okres pomagają swym podopiecznym przetrwać wolontariusze. Więzi z rodzinami, którym pomagali, nieraz trwają i po odejściu chorych. Nie tak dawno uczestniczyłem w kuligu, na który zaproszono osierocone rodziny z dziećmi.
Hospicja należą do tej grupy stowarzyszeń, które niemal wszystkie swe środki wykorzystują na konkretne działania. Piszę o stowarzyszeniu im św. Łukasza, bo to akurat znam z bardzo bliska. Nie ma etatowych pracowników, samochodu, nie funduje sobie żadnych luksusów. Koncert walentynkowy, jak wszystkie podobne akcje, pociąga za sobą koszty. Członkowie i sympatycy Hospicjum z własnych środków wspierają przebieg akcji, np. dostarczając smacznych ciast i kanapek. Po opłaceniu niezbędnych wydatków zostaje całkiem wymierny zysk... ale to nie wszystko. Młodzi ludzie, którzy włączyli Walentynki do swych zwyczajów, jako naturalne zjawisko traktują i hospicja.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?