Dworca nie ma. Przez blaszany płot w osłupieniu spogląda na ruiny człowiek w średnim wieku i cicho mówi: nie trzeba wojny... wystarczy kilku głupich ludzi. Pasażer przyspiesza kroku: w szpitalu ma ciężko chorą matkę. Z portierni próbuje dodzwonić się na oddział, ale pielęgniarki pewnie zajęte są przy chorych, nie chce im przeszkadzać. Nazajutrz z ulgą stwierdza, że jego mama czuje się nieco lepiej. Rozsyła dobrą nowinę do rodziny i przyjaciół, przynosi chorej napoje, a sam udaje się do swej pracy - jest lekarzem w przychodni.
Następnego dnia, w drodze do pracy, dowiaduje się, że jego matka nagle zmarła. Cóż ma robić? Przyjmuje swoich pacjentów. W nielicznych wolnych chwilach przelatują mu przed oczami strzępki wspomnień. Jest druga połowa lat 60. Nie ma jeszcze dworca PKS, niebieski jelcz stoi na cieszyńskim rynku. Niedaleko kierowcy siedzi mały chłopczyk i przerażony woła: zaczekajcie, mamusia poszła po bilet. Boi się, że autobus nagle ruszy i zabierze go samego w nieznane. Inny obraz: stoi z mamą na przystanku na Bobrku. Mają jechać do Ustronia nad wodę. Autobusy do Wisły i Bielska jeżdżą o tym samym czasie. Pierwszy przyjeżdża bielski, kierowca zatrzymuje się, widząc czekającą kobietę z dzieckiem. Mama, chyba chcąc docenić jego fatygę, zmienia plany - jedziemy do Skoczowa.
Jak czuje się pasażer, czekający na wietrze na autobus, opodal ruin dworca? Zimno, nijako. Nie wiadomo, co z sobą zrobić.
Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?