Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kiedy odszedł, flagę opuszczono do połowy. 25 lat temu zmarł ks. Henryk Markwica. Na pogrzebie proboszcza z Chorzowa były tłumy

Mateusz Czajka
Mateusz Czajka
ks. Henryk Markwica - od 1987 do 1999 roku proboszcz parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej w Chorzowie. W lutym 2024 roku przypada 25 rocznica jego śmierci.
ks. Henryk Markwica - od 1987 do 1999 roku proboszcz parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej w Chorzowie. W lutym 2024 roku przypada 25 rocznica jego śmierci. Zdjęcie z kroniki parafii św. Jadwigi. Reprodukcja Przemysław Kucharczak /Foto Gość
25 lat temu w szpitalu w Nowym Sączu zmarł ks. Henryk Markwica. Proboszcz z parafii św. Jadwigi w Chorzowie trafił tam po wypadku samochodowym. Na jego pogrzebie były tłumy. Jak wspominają go ci, z którymi na co dzień pracował?

25 rocznica śmierci ks. Henryka Markwicy – proboszcza z Chorzowa

18 lutego minęła 25 rocznica znanego, chorzowskiego kapłana ks. Henryka Markwicy. W Jadwidze w Chorzowie był proboszczem od 1987 roku do swojej śmierci w 1999 roku. Ksiądz Ryszard Nowak, który był wikarym w czasie, gdy „farorzem” kościoła przy Wolności był ksiądz Markwica, tak wspomina tego kapłana:

— Był człowiekiem bardzo ciekawym: wielowymiarowym, miał mądre podejście do Słowa Bożego. Potrafił w nim znajdować rzeczy nieszablonowe. Był krytyczny wobec siebie i świata. Dobrze orientował się w życiu – w tym czasie przemian, które się zaczęły w tym okresie. Potrafił się odnaleźć. Można go nazwać człowiekiem renesansu – potrafił w sobie połączyć bardzo wiele dziedzin życia. Był także świetnym historykiem – mówił raczej z perspektywy osób, doświadczenia, relacji niż samej faktografii Jego opowieści były bardzo kolorowe.

Dokładnie tym samym określeniem „człowiek renesansu” określa ks. Henryka Markwicę dyrektor I LO w Chorzowie Przemysław Fabjański. Kiedy w III RP religia wróciła do szkół, proboszcz wyremontował salę ze środków kościelnych i został jednym z pierwszych katechetów „Słowaka”.

— Bardzo go ceniłem i szanowałem. To był prawdziwy intelektualista. Człowiek o bardzo szerokiej wiedzy, z którym wspaniałe dysputy na różne temat prowadziliśmy w szkole. Z drugiej strony był bardzo dobry, służący pomocą innym. Mogłem to obserwować, bo często bywałem w domu parafialnym przy ulicy Wolności. Widziałem, jak traktował osoby potrzebujące, wykluczone. Zawsze znalazł chwilę choćby na wymianę zdań i pomoc. Często chodziło o bochenek chleba. Wielokrotnie byłem świadkiem tej dobroci – materialnej i duchowej. Tę ostatnią roztaczał także nad młodzieżą naszej szkoły. Młodzieży był bardzo mocno oddany – wspomina dyrektor I LO.

Z racji ogromnej wiedzy dotyczącej historii Kościoła i regiony był świetnym przewodnikiem. Zawsze brał klasy maturalne do Krakowa. Uczniowie mieli okazje wtedy zobaczyć miejsca niedostępne „zwykłym śmiertelnikom”. W Krakowie prowadził także rekolekcje dla członków Ruchu-Światło Życie, z którym był mocno związany. Był m.in. moderatorem oazy w diecezji (a później archidiecezji) katowickiej, a także oblatem tynieckim. Kochał liturgię i chorał gregoriański. Skomponował m.in. antyfony (do dziś używane w parafii) na nieszpory jadwiżańskie. Organizował także wycieczki szlakiem śląskiego baroku.

„Oświadczam, że nic nie posiadam”. Ksiądz Markwica wszystko rozdawał ubogim

— Mieliśmy zawsze kłopot, żeby zrobić mu prezent. Rozdawał, co dostał. W jego pokoju panował surowy wystrój. Miał bardzo mało rzeczy – tylko tyle, ile potrzebował do używania. Napisał testament, który wstrząsnął wszystkimi, którzy go słyszeli – dodaje ks. Ryszard Nowak obecny proboszcz z Orzegowa.

Ksiądz Henryk Markwica w testamencie zapisał: „Oświadczam, że nic nie posiadam. A to co niby posiadam, należy do Kościoła katowickiego. Niech będzie uwielbiony.”

— Ksiądz arcybiskup Damian Zimoń przeczytał nam (kapłanom) testament dwa dni po jego śmierci. To było jeszcze przed pogrzebem. Powiedział, że takiego testamentu, to w życiu nie słyszał. Realizował zasadę: „Kto kocha, ma czas i pieniądze”. Nic nie zostawił dla siebie. Na koncie nie zostały żadne oszczędności. Wszystko rozdawał – opowiada obecny proboszcz parafii pw. św. Jadwigi w Chorzowie Emanuel Pietryga.

Gdy ksiądz Markwica odszedł, opuszczono flagę na szczycie ratusza. "Na pogrzebie były tłumy"

Ksiądz Henryk Markwica zmarł 18 lutego 1999 roku w szpitalu w Nowym Sączu z powodu obrażeń, których doznał w czasie wypadku samochodowym. Jechał na leczenie do Krynicy-Zdroju.

— Do końca pozostał jednym z największych autorytetów w Chorzowie. Z jego rady często korzystano, z jego głosem się liczono. Gdy umarł flaga na Urzędzie Miejskim opuszczona została do połowy masztu (...) Świat, który go otaczał pełen ignorancji i prostactwa nieraz powodował gniew, ale był to gniew święty, gniew przeciw złu i głupocie – czytamy w kronice parafii św. Jadwigi Śląskiej w Chorzowie.

Z okazji 25 rocznicy śmierci w kościele św. Jadwigi zorganizowano koncert, w czasie którego zaśpiewała Schola Cantorum Minorum Chosoviensis. W jego programie był m.in. tak ukochany przez byłego proboszcza chorał. Warto jeszcze wrócić myślami do samego pogrzebu kapłana. Odbył się on 22 lutego 1999 roku. Przyszło wiele osób.

— Ludzie z Chorzowa niezwykle licznie przybyli na pogrzeb. To były także osoby spoza miasta. Ksiądz pracował w „Słowaku”, więc przyszło wielu uczniów, którym duszpasterzował i służył jako przewodnik po organizowanych przez niego licznych wycieczkach. Przybyło również mnóstwo członków oazy, którzy znali go m.in. z rekolekcji w Krakowie. Na pogrzebie były tłumy – opowiada ks. Emanuel Pietryga proboszcz parafii św. Jadwigii w Chorzowie.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto