Choć żyją pod jednym dachem, patrzą na siebie złowrogo.
- Koty w schronisku to w Polsce prawdziwa rzadkość - mówi Beata Kowalczyk, która z mężem Mieczysławem opiekuje się w Cieszynie bezdomnymi zwierzętami, głównie psami, ale od kilku tygodni również ich największymi wrogami.
Na razie w schronisku jest dwanaście kotów. Mieszkają w komfortowych warunkach. Do dyspozycji mają całkiem nowy wybetonowany wybieg i dwa przestronne kioski, które schronisku podarował Ruch. Trzeci przeznaczony jest na kwarantannę. - Gdy dostajemy nowego kota, to na 14 dni trafia pod obserwację. Jeżeli jest zdrowy, przechodzi do kolegów - opowiada Beata Kowalczyk.
Na pomysł zrobienia oddzielnego wybiegu dla kotów wpadły władze miasta. Okazało się bowiem, że na jednej z działek pewna mieszkanka trzyma wielką sforę kotów, które niszczą grządki sąsiadom i zagryzają wszystkie ptaki w okolicy. Gdy jednak w schronisku powstał specjalny wybieg, kobieta nie zgodziła się oddać swoich kotów. Do schroniska, oprócz psów i rannych ptaków, trafiają więc koty "z łapanek".
- To przybłędy. Dzikich kotów nie przyjmujemy, bo są groźne i mogą zagryzać inne - tłumaczy Kowalczyk.
Koty nie są zadowolone z pobytu w schronisku. Większość bardzo stresuje się sąsiedztwem ujadających psów, ale może z czasem przyzwyczają się do tego.
- Te koty kochają wolność, więc pewnie lepiej by było je wykastrować i wypuścić. Być może z czasem będzie trzeba tak postępować, bo miejsc mamy tylko dla 20 kotów, a zgłoszeń o dachowcach dziesiątki - wyjaśnia pani Beata.
Za karmę, szczepionki, sterylizację i kastrację kotów płaci schronisku miasto. Miesięcznie to 1200 zł.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
