Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Istebna: Stecówka staje na nogi

Wojciech Trzcionka
Michał Legierski przed schroniskiem na Stecówce.
Michał Legierski przed schroniskiem na Stecówce.
Przez lata stało nieczynne, teraz powoli odzyskuje dawny blask. - Żal byłoby zaprzepaścić krwawicę moich rodziców - mówi właściciel schroniska. Drewniane schronisko na Stecówce ma przebogatą historię.

Przez lata stało nieczynne, teraz powoli odzyskuje dawny blask. - Żal byłoby zaprzepaścić krwawicę moich rodziców - mówi właściciel schroniska.

Drewniane schronisko na Stecówce ma przebogatą historię. W 1934 roku zbudowali go istebniańscy górale Marta i Michał Legierscy. Początkowo nie mieli zbyt wieli klientów, gdyż turyści woleli Baranią Górę. Dopiero, gdy wyjrzeli z okien schroniska, spod którego roztacza się jedna z piękniejszych panoram w Beskidach, przekonali się też do Stecówki.

W okresie okupacji Michał Legierski był w ruchu oporu. Trafił do Oświęcimia, ale przeżył. Po wojnie wrócił do Istebnej, ale też nie miał lekko. Komunistyczne władze uznały właściciela schroniska za kapitalistę i przekonywały go, aby własność oddał partii. Uparty góral nie zgodził się i popadł w konflikt z bezpieką. Zaczęły się kontrole Sanepidu, skarbówki. Ale pewnego dnia do drzwi schroniska zapukał sam premier Cyrankiewicz, który odpoczywał w pobliskim Zameczku Prezydenckim. Podobnie jak Michał Legierski był w Oświęcimiu, więc panowie zaraz mieli wspólny temat i przeszli na ty. Nie trzeba było długo czekać, aż po Trójwsi i całym powiecie rozeszła się fama, że Legierski i Cyrankiewicz w Oświęcimiu jedną pryczę dzielili, że przyjaciele, więc bezpieka zaraz odpuściła i nawet oddała góralowi koncesję na prowadzenie schroniska.

Legierski nie byłby jednak sobą, gdyby znowu czegoś przeciwko władzy nie wymyślił. Razem z innymi góralami postanowił wybudować na Stecówce piękny drewniany kościółek. Ponieważ komuniści nigdy by się na to nie zgodzili, budowa prowadzona była nielegalnie. A jak ktoś pytał, co tam powstaje, to Legierscy zawsze powtarzali, że duża owczarnia.

Gdy kościółek w końcu stanął, partia tak się wkurzyła, że na dobre zakazała Legierskim prowadzenia schroniska. Zaczęła się wegetacja. Placówka przetrwała praktycznie tylko dzięki inteligencji z Cieszyna i okolicznych miast, która spotykała się tu i płaciła za pobyt. Po kryjomu przyjeżdżali też księża z młodzieżą. Legierski zamknął schronisko w pierwszym dniu stanu wojennego. Zmarł w 1989 roku.

Schronisko stało nieczynne do 1994 roku. Potem, do 2003 roku, prowadzili je różni dzierżawcy. W końcu za ojcowiznę wziął się Michał, jeden z trzech synów Legierskich, który w latach 70. wyemigrował do Szwecji i wykładał tam slawistykę na uniwersytetach w Sztokholmie i Upsali. - Nie mogłem patrzeć, jak pół wieku harówy i gehenny moich rodziców są zaprzepaszczane. Żal było, więc postanowiłem wrócić i zająć się ojcowizną. Chcę, żeby budynek znów przypominał ten sprzed wielu lat - mówi Michał Legierski, który od trzech lat stawia na nogi schronisko.

Schronisko już przeszło kilka remontów. Powoli zmienia się wyposażenie pokojów. Znika zewnętrzne poszycie, spod którego ukazują się tradycyjne drewniane bale. W ogrodzie jest zagroda dla owiec, w podwórzu powstanie kolyba na kącik edukacyjno-ekologiczny. - Czuję się moralnie zobligowany, żeby uratować to piękne miejsce - przekonuje 56-latek.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto