18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

DZ: Kiedy życie trzeba zaczynać od nowa... mówią m.in. Artur Rojek i Krzysztof Wielicki

Marcin Zasada
Artur Rojek, lider zespołu Myslovitz
Artur Rojek, lider zespołu Myslovitz Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Wybitna poetka Emily Dickinson napisała kiedyś: "Śmierć nie przychodzi drugi raz i życie ma przez to taki smak". Ale w codziennej pogoni za małymi sprawami ten smak nam wietrzeje. I nagle staje się coś, co przewraca nasz świat do góry nogami. Wtedy uświadamiamy sobie, co jest naprawdę ważne.

Jak w takich momentach odnajdywali się ludzie, których kojarzymy z sukcesami i zadowoleniem z życia, nasi sławni krajanie? Krzysztof Wielicki, wybitny himalaista, przeżył zwątpienie po tragicznej śmierci przyjaciela, Jerzego Kukuczki.

- W takich chwilach człowiek uświadamia sobie własną niemoc. Ale potem okazuje się, że nasza pasja jest tak mocna, że nawet śmierć jej nie pokonuje - mówi Wielicki.

Życie Kazimierza Kutza odmieniło inne życie: narodziny jego pierwszego dziecka. - Odmieniło i uporządkowało - mówi reżyser.

Tomasz Tomczykiewicz, dziś jeden z czołowych polityków PO, latami marzył, by być zdrowy. Chwilą przełomową była transplantacja nerek.

Artura Rojka, jednego z najbardziej znanych rockmanów, dotknęła śmierć matki jego żony. Przed kilkoma dniami w wypadku zginął bliski znajomy artysty. - To prawie jak obsesja, ta świadomość własnej kruchości - wyznaje. Co robić w chwili takiego opamiętania? - Być w pełni, kochać do końca. Półśrodki to zaniedbanie - uważa lider Myslovitz.

Bycie z ludźmi, którzy odchodzą, nauczyło Jolantę Markowską, że nie wolno niczego zostawiać na potem. Patrząc na cierpienie dzieci Tomasz Sikora nabrał dystansu do własnych problemów, zaś dla Kazimierza Kutza narodziny pierwszego dziecka były największym życiowym przełomem. Świat Krzysztofa Wielickiego zachwiał się w posadach, gdy zginął jego najlepszy przyjaciel. Nasi wybitni krajanie opowiadają o tym, co odmieniło całe ich życie

Artur Rojek, lider zespołu Myslovitz
Dwa wydarzenia z ostatnich miesięcy wstrząsnęły mną i uświadomiły, że każdy z nas jest tu tylko na chwilę. Przedwczoraj dowiedziałem się o śmierci bliskiego znajomego. Po pracy odbierał córkę od opiekunki. Wracał do domu, wjechał w niego inny samochód. Trzy dni walczył o życie w szpitalu. A kilka miesięcy temu pożegnaliśmy matkę mojej żony, którą pokonał nowotwór. Od tego czasu ciągnie się za mną świadomość tego, jak kruche jest to, co mamy. Jak wiele może zmienić przypadek.
To jeszcze nie obsesja, ale męcząca świadomość, zwłaszcza gdy patrzę na bliskich, na dzieci, rodzinę. Nie ma na to recepty. Może poza jedną, którą staram się wypełniać: trzeba być w pełni. Jeśli spędzać czas z rodziną - to do końca, jak kochać - to na sto procent. Każdy półśrodek to ucieczka i zaniedbanie. Nie gonię też za czymś, bez czego można się obejść. Tak żyje się łatwiej.

Jolanta Markowska, szefowa Hospicjum Cordis
W pamięci utkwiło mi spotkanie z Janem Pawłem II w katedrze na Wawelu. Podszedł, położył mi rękę na głowie i zapytał o to, co dla mnie jest najważniejsze. Pamiętam ten dotyk, jego ciepło. Poczułam wtedy, że jestem powołana do niesienia pomocy umierającym.
Obcowanie z nimi nauczyło mnie, żeby niczego nie zostawiać na potem. Jutro może być już za późno. Nie odkładam spraw, bo każdy dzień może być ostatnim. To bywa wyczerpujące, ale warto się przyzwyczaić. Kiedy umarła moja mama, przekonałam się, jak ważne są słowa współczucia. Wcześniej mnie drażniły, wydawały mi się sztampowe. Kiedy sama doświadczyłam tragedii, zmieniłam zdanie. Dlatego gdy odchodzą dzieci, którymi się opiekujemy, staram się chodzić na ich pogrzeby i przekazywać rodzicom, że zrobili najważniejszą rzecz na świecie - byli z dzieckiem do końca.

Tomasz Sikora, wicemistrz olimpijski w biathlonie
Bez namysłu oddałem mój srebrny medal olimpijski z Turynu na rzecz 16-letniego Tomka Dudka, który uległ wypadkowi w trakcie biathlonowego treningu. Widząc cierpienie innych ludzi, szczególnie dzieciaków, zdałem sobie sprawę, że moje sportowe problemy i niepowodzenia są tylko błahostkami, choć potrafią spędzać sen z powiek. Wieloletnie trenowanie i sukcesy są ważne, jednak mogąc komuś pomóc, czuje się ogromną satysfakcję. Przecież medal jest tylko przedmiotem na półce. A skoro przez licytację daje Tomkowi nadzieję na wyleczenie, dobrze się stało, że trafił na aukcję. Coraz częściej jestem zapraszany do różnych szpitali, na spotkania z dzieciakami. Utwierdzam się w przekonaniu, że tam można zobaczyć prawdziwe nieszczęścia, będące niczym w porównaniu z jakimiś moimi kłopotami w czasie startów. Nabrałem dystansu do tego, co robię.

Krzysztof Wielicki, himalaista
Chwilę zwątpienia przeżywałem na wieść o śmierci Jerzego Kukuczki. Trudno było uwierzyć, że właśnie jego to spotkało. Na domiar złego, byłem wtedy w kraju i moim obowiązkiem było przekazanie tej wiadomości żonie Jurka. To był strasznie traumatyczny moment. Nie chodzi o to, że nagle pojawił się u mnie lęk przed śmiercią, bo nauczyłem się z nią godzić. Ona jest przecież elementem życia i wcześniej czy później dotknie każdego z nas. Na co dzień jest jednak w nas ogromna wiara w to, że potrafimy sobie poradzić w każdych okolicznościach i gdy ktoś z nas nagle ginie, uświadamiamy sobie własną niemoc. Wtedy pojawia się zwątpienie. Człowiek zaczyna się zastanawiać, czy warto dalej angażować się w coś, czego nie sposób w pełni kontrolować. Zatruwanie się tym do niczego jednak nie prowadzi. Musielibyśmy wszyscy wycofać się z himalaizmu. Nasza pasja jest tak olbrzymia, że nawet śmierć nie jest w stanie jej zniweczyć.

Tomasz Tomczykiewicz, poseł PO
Od wielu lat byłem przygotowany na to, że kiedyś będę musiał mieć transplantację nerek. Na chorobę nerek zmarł mój tata i wiedziałem, że kiedyś czeka mnie operacja. Mówiąc szczerze, zawsze wydawało mi się, że przez tak długi czas zdążyłem się już przyzwyczaić do tej myśli, że ją oswoiłem. Oczywiście tak było, ale do momentu, kiedy otrzymałem informację, że znalazł się dawca i że od operacji dzieli mnie kilka godzin. W tym sensie transplantacja była przełomem w moim życiu, ale przełomem oczekiwanym.
Od początku swoją chorobę potraktowałem jak wyzwanie. Starałem się normalnie żyć, nie opowiadałem o swoich problemach, choć w pewnej fazie choroby trzeba było usunąć nerki. Potem trzy razy w tygodniu po cztery godziny byłem dializowany. Nie chciałem, żeby ktoś się nade mną litował lub traktował ulgowo z powodu choroby. Teraz żyję tak, jak dawniej. Muszę tylko trochę bardziej na siebie uważać.

Kazimierz Kutz, reżyser, poseł
Zdecydowanie zmieniły mnie narodziny pierwszego dziecka. To był szczególny moment, bo nastąpił, kiedy byłem już po czterdziestce. Trzeba było wszystko sobie poprzestawiać.
Wcześniej koncentrowałem się głównie na mojej karierze zawodowej; w tym momencie musiałem nagle zabrać się za porządkowanie swojego życia. Później rodziły mi się kolejne dzieci, a ja przecież byłem coraz starszy - ostatniego dochowałem się mając już 62 lata! To też był w jakiejś mierze przełomowy moment. Dobrze jednak, że tak się stało. Dzięki temu mam stale młodych ludzi w domu, nadążam za zmieniającą się rzeczywistością, zachowuję młode spojrzenie na świat, a przede wszystkim mam wiele radości, choć wielu z moich znajomych przeniosło się już na tamten świat. W aspekcie zawodowym przełomem był już sam wybór profesji. To wtedy tak naprawdę zadecydowałem, w jakim kierunku pójdę przez resztę mojego życia.

MIW,AGA,TOK,MZ,AMC

Każda epoka przegląda się w swoich nekropoliach

Z Barbarą Lewicką z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Śląskiego, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Z badań, które przeprowadził Instytut Socjologii, wynika, że wygląd cmentarza odzwierciedla indywidualny styl i gust mieszkańców. A jak jest w przypadku Katowic?

Niezależnie od tego, gdzie cmentarz się znajduje, zawsze jest dostosowany do lokalnej społeczności. Nekropolia staje się więc lustrem społecznym, które odbija formę, strukturę i kondycję miasta. Na przykładzie czterech największych cmentarzy w Katowicach wyraźnie widać, że w różnych okresach historii nagrobki mocno się różnią. W okresie przedwojennym były bardzo bogate. Każdy miał indywidualny charakter, nawiązywał do trendów panujących w ówczesnej sztuce. Dlatego były wyjątkowo kosztowne. W czasach PRL-u płyty nagrobne stały się powtarzalne, ich wygląd był mocno zbliżony, a płyty wykonywano z nie najlepszej jakości kamienia. Były raczej skromne. Dominował też szary kolor.

W ostatnich dwudziestu latach coś się zmieniło?

Nagrobki nie są tak różnorodne jak przed wojną, ale za to wykonane z lepszego materiału. Jakość wykonania też się poprawiła. Co do estetyki... No cóż, to jest kwestia gustu. W każdym razie najczęściej naszą uwagę przykuwały nagrobki dzieci i znanych osób. One rzeczywiście się wyróżniają.

Który z katowickich cmentarzy jest najstarszy?

Jednym z najstarszych jest cmentarz ewangelicki przy ulicy Francuskiej, a raczej to, co z niego zostało. Ocalała niewielka jego część, np. część terenu nekropolii zajął gmach Biblioteki Śląskiej. Niestety, dokumentacja także jest skromna. Tuż po drugiej wojnie światowej został zrównany z ziemią ze względu na związki Katowic z niemiecką częścią historii. Wtedy uległ zniszczeniu także nagrobek Friedricha Wilhelma Grundmanna, któremu Katowice zawdzięczają choćby nadanie praw miejskich. Zresztą warto wiedzieć, że do dziś na cmentarzu ewangelickim odbywają się katolickie pogrzeby, co jest zgodne z doktryną ewangelicką.

Jest to miejsce szczególne także ze względu na położenie. Cmentarze ewangelicki i katolicki - oddzielone tylko płotem - znajdują się w ścisłym centrum miasta. I co ciekawe, to miejsce funkcjonuje jako komunikacyjny skrót, przez co w dni powszednie staje się bardziej parkiem.

Widzi pani w tym coś nagannego, że mieszkańcy skracają sobie tak drogę do domu?

Cmentarz to przestrzenne sacrum, ale w tym wypadku stało się przestrzenią tranzytową. To nic złego. Po prostu wyraźnie widać, że nasze zachowanie jest inne, kiedy nie jest połączone z refleksją.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: DZ: Kiedy życie trzeba zaczynać od nowa... mówią m.in. Artur Rojek i Krzysztof Wielicki - Katowice Nasze Miasto

Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto