Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cichociemni wylądowali w Dębowcu przez pomyłkę?

JVL
Krzysztof Witulski
Z 15 na 16 lutego minęły 74 lata od kiedy pierwsi cichociemni skoczyli nad Polską. Ich pierwszym miejscem lądowania był Dębowiec. Czemu akurat tam? Tego nie wie nikt. Najprawdopodobniej w na to, że wylądowali w Dębowcu wpłynął przypadek.

74 lata temu nad Dębowcem kilku śmiałków zeskoczyło na spadochronach. Do dzisiaj nie wiadomo, dlaczego właśnie na terenie Dębowca doszło do pierwszego zrzutu cichociemnych na teren okupowanej Polski .
"Ptaszki", bo tak zwano cichociemnych, przechodziły szkolenia na Wyspach Brytyjskich. Byli to pierwsi polscy komandosi. Specjalistyczne szkolenie wojskowe ukończyło 606 osób. Jednak tylko 316 wylądowało w okupowanej Polsce.

Po wylądowaniu cichociemni dołączali do szeregów Armii Krajowej, nie walczyli jako zwarta formacja.
Wielu z nich walczyło wraz z żołnierzami polskiego podziemia. Mieli oni służyć specjalistyczną pomocą dla polskiego ruchu oporu.

Pierwsi trzej skoczkowie, którzy wylądowali z 15 na 16 lutego na okupowanych terenach przybyli, żeby nawiązać łączność drogą powietrzną i zasilić fachową wiedzą polskie oddziały ruchu oporu. Z trzech skoczków dwóch było cichociemnymi, a trzeci kurierem.

Dlaczego akurat pierwsi cichociemni wylądowali w Dębowcu? - Ciężko znaleźć na to odpowiedź ponieważ nie taki był wstępny plan - wyjaśnia dyrektor Muzeum Spadochroniarstwa w Wiśle, Piotr Wybraniec. Według przygotowanego planu miejscem zrzutu miała być Kobyla Wieś koło Włosz-czowej. Istniej kilka hipotez, dlaczego cichociemni wylądowali prawie 200 km od wstępnie ustalonego celu.

Jedna mówi, że cichociemni wylądowali w Dębowcu przez celowe działania Anglików. Inna, że zmyliła ich panująca śnieżyca, a jeszcze inna, że wyrzucono ich wcześniej, ponieważ kończyło się w samolocie paliwo. Samolot wrócił ponoć do Anglii z jedynie 50 litrami paliwa. Jedno jest pewne żołnierze wylądowali na trenach Rzeszy Niemieckiej zamiast na terenach Generalnego Gubernatorstwa. Teraz mieli utrudnione zadanie, ponieważ musieli się przedostać przez granicę.

Po wylądowaniu na tafli jeziora cichociemni i kurier rozdzielili się. Na miejscu spotkali się tylko, rtm. Józef Zabielski (ps. Żbik) oraz kurier Czesław Raczkowski (ps. Orkan). Drugi z cichociemnych Stanisław Krzymowski (ps. Kostka) nie odnalazł kompanów. Żbik i Orkan udali się z Dębowca do Bielska, skąd dalej ruszyli w kierunku Generalnego Gubernatorstwa. Również drugi cichociemny dostał się do Warszawy. Mimo nieudanego pierwszego skoku, akcja przerzutu cichociemnych była kontynuowana.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto