Samochód musi przejechać przez granicę o własnych siłach. Może być nawet stuknięty, byleby nie miał ostrych krawędzi. To dlatego na ,klepaniu" aut na polskie drogi zarabiają Czesi, a nie Polacy.
Po przejechaniu mostu nad Olzą w Cieszynie Boguszowicach wjeżdża się do Chotebuza, peryferyjnej dzielnicy domków jednorodzinnych w Czeskim Cieszynie. Na podwórku co trzeciej posesji stoi po kilka samochodów. Niektóre na lawetach, większość z zachodnimi tablicami rejestracyjnymi, wszystkie z jakimś uszkodzeniem.
- Takich warsztatów w okolicy Czeskiego Cieszyna jest przynajmniej setka - szacuje Mirosław Łaciok, wiceszef Stowarzyszenia Przedsiębiorców Branży Motoryzacyjnej ,Laweta".
W zamkniętych przed wścibskim wzrokiem garażach, szopach, stodołach i komórkach wre praca. - Byle wasz celnik uznał samochód za sprawny - mówi właściciel jednego z warsztatów w Karwinie, 20 kilometrów od Czeskiego Cieszyna.
Jego firma zajmuje się przede wszystkim sprowadzaniem aut i w tej dziedzinie współpracuje z Polakami od siedmiu lat. - Od kilku miesięcy wasz rząd daje nam dodatkowo zarabiać - śmieje się czeski mechanik. Bo teraz oprócz sprowadzania samochodów, na życzenie polskich klientów zajmują się także ,klepaniem".
Za przygotowanie nowego bmw, w którym trzeba wstawić szyby, wymienić oba przednie błotniki, jeden tylny, klapę bagażnika i ,podklepać" dach Czesi wezmą około 9 tys. koron, czyli jakieś tysiąc złotych.
Przepisy wprowadzone przed kilku miesiącami miały ograniczyć napływ uszkodzonych samochodów do Polski. Samochody nadal jednak wjeżdżają, lecz ,leczone" są w Czechach, nie w Polsce. Wiele polskich warsztatów dzięki tamtej decyzji przestało istnieć. W Stowarzyszeniu ,Laweta" szacują, że w ten sposób w całej Polsce pracę straciło około 50 tys. osób.
Ale też zaraz dodają, że wielu z właścicieli polskich warsztatów weszło w ciche spółki z warsztatami po czeskiej i niemieckiej stronie granicy. - Traci na tym przede wszystkim państwo polskie, bo nie dość, że nie ma pracy dla polskich mechaników, podatki z pracy warsztatów płyną do czeskiej lub niemieckiej kasy, to do Polski napływają ciągle stare samochody - mówi Łaciok.
Mirosław Łaciok,
wiceprezes Stowarzyszenia Przedsiębiorców Branży Motoryzacyjnej
,Laweta"
- Przygotowujemy dla rządu projekt zmieniający przepisy wprowadzone w kwietniu ubiegłego roku przez rząd Buzka. To one doprowadziły do tego, że do Polski można sprowadzać kilkunastoletnie ,trupy". Liczono, że dzięki przepisom będzie samochodów wjeżdżać mniej, około 190 tys. rocznie, a wjechało ponad 250 tys., bo są dużo tańsze niż nowsze samochody. Jeżeli przepisy się nie zmienią, to w tym roku wjedzie około 300 tys. samochodów, które za rok, dwa trzeba będzie zezłomować.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?