Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

OIOM Tychy: W Szpitalu Wojewódzkim nowy sprzęt

Jolanta Pierończyk, Karol Świerkot
Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala Wojewódzkiego w Tychach będzie miał nową aparaturę. Jeszcze w tym roku dostanie dwa nowe urządzenia do znieczulania, nową linię monitorującą czynności życiowe oraz broncho-fiberoskop oraz nowe łóżka.

- Tak naprawdę nasz oddział istnieje od roku 2000, wcześniej mieliśmy skromną intensywną terapię, która była - wstyd się przyznać - na bloku operacyjnym. Ale takie były czasy - wspomina Szczepan Bołdys, ordynator oddziału.
Oddział powstał w miejscu drugiej porodówki (kiedyś w szpitalu były dwie - na drugim i czwartym piętrze).

Wydzielenie go z chirurgii było warunkiem otrzymania kontraktu. Taki warunek postawiła przed szpitalem w 1997 roku Śląska Kasa Chorych.

- Udało się go wyposażyć w sprzęt tak dobrej jakości, dobrej klasy, że wymiana linii monitorującej konieczna jest dopiero teraz, po 14 latach (trzykrotnie przekroczone zostało życie tego urządzenia). Ona jeszcze działa, ale to już naprawdę ostatnia chwila, żeby ją wymienić - mówi ordynator Bołdys .

Wymianę sprzętu poprzedziła wymiana... zespołu lekarzy i pielęgniarek. - Poprzedni, z różnych powodów, rozpadł się jakieś dwa-trzy lata temu. Pozostała niewielka grupka, wokół której tworzył się obecny zespół - mówi ordynator. - Taki jest cykl rozwojowy - dodaje.

Anestezjologia to specyficzna dziedzina medycyny. Nie każdy się tu odnajdzie.

- Na anestezjologię potrzebny jest odpowiedni materiał ludzki - mówi dr Szczepan Bołdys. - Dobry anestezjolog to osoba, która musi umieć pracować w grupie, a jednocześnie być indywidualnością, i to silną - mówi. Bo to anestezjolog często na sali musi podejmować najtrudniejsze decyzje dotyczące życia i śmierci. - Wielu doświadczonych lekarzy z dużym stażem nie potrafi jasno powiedzieć: "Na tym leczenie się kończy, nic więcej nie da się zrobić". Wtedy ostatnie słowo należy do anestezjologa, choćby był najmłodszym lekarzem na sali. I to on bierze na swoje barki całą odpowiedzialność. I decyduje o przejęciu pacjenta na nasz oddział lub mówi, że nic więcej nie da się w danej sytuacji zrobić.

Anestezjologia to życie

Dr Szczepan Bołdys kocha anestezjologię, choć nie była to specjalizacja, o której marzył.

- Po medycynie prawie większość lekarzy płci męskiej marzy o tym, by zostać ginekologiem. Nie ukrywam, że i ja miałem taki zamiar, byłem nawet w kole naukowym ginekologicznym - wspomina.

- Tak się jednak złożyło, że 4 grudnia 1976 roku trafiłem na pół roku na anestezjologię do prof. Diaczyńskiej w klinice w Ligocie, potem miałem wrócić do zespołu ginekologicznego, ale zostałem w tej specjalności do dzisiaj. Anestezjologia to moja pasja. Ale nawet wykonując ten zawód z pasją, trzeba po pracy umieć zapomnieć o tym trudnym oddziale, na który trafiają najcięższe przypadki i gdzie, siłą rzeczy, śmiertelność jest bardzo duża.

- Tu trzeba być odpornym na śmierć. Nie można rozpatrywać każdego przypadku . Robimy, co w naszej mocy, ale nie jesteśmy cudotwórcami. Jeśli trafiają do nas ludzie do 60. roku życia, którzy mają jeszcze rezerwy życiowe, to w tej grupie mamy wyniki znakomite: 70 proc.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bierun.naszemiasto.pl Nasze Miasto