Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ekstremalnie i z krzyżem: nie wszyscy doszli [ZDJĘCIA]

KLM
Daniel Czyżak i brat Mirek Myszka
Daniel Czyżak i brat Mirek Myszka
Nawet 50 osób mogło nie ukończyć Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, jaka w czwartkową noc wyruszyła beskidzkimi szlakami, by pokonać 40-kilometrową trasę. Uczestników zaskoczyło załamanie pogody i bardzo trudne warunki na trasie. Całą trasę, 43 km 800 metrów pokonali tylko nieliczni.

W czwartkową noc spod kościoła św. Andrzeja Boboli wyruszyło 65 uczestników Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Wyposażeni w czołówkowe latarki, kije trekkingowe, a nawet rakiety śnieżne w kilkuosobowych grupach, w których niesiony był krzyż, mieli do pokonania 40-kilometrową trasę.

Nie wszyscy sprostali wyzwaniu. Część osób zdecydowała się nocować w schronisku na Klimczoku, inni w schronisku na Błatniej, jeszcze inni zrezygnowali z dalszej drogi w Brennej. Do ronda w Buczkowicach, gdzie kończyła się trasa Ekstremalnej Drogi krzyżowej, dotarło niewielu. W Wielki Piątek około 8.20 doszedł tam brat Mirek Myszka, pallotyn, organizator wydarzenia. Towarzyszył mu Daniel Czyżak z Bielska-Białej. Pallotyn nawet nie ukrywał, że Ekstremalna Droga Krzyżowa była naprawdę ekstremalna.

- Pogoda w nocy przerodziła się w zimową, na Przełęczy Salmopolskiej podjęliśmy decyzję, że idziemy asfaltem w kierunku Szczyrku. Choć ks. Jacek ze swoimi ludźmi wybrał się szlakiem - mówił na gorąco zmęczonym głosem. - Pogoda dała w kość, ale nie było na tyle źle, by trzeba było używać rakiet śnieżnych. Jednak część ludzi po drodze zrezygnowała, zostali w schronisku na Błatniej, na Klimczoku, część w Brennej. Wiadomo, każdy miał swój trud i wiedział najlepiej, czy poddać się, czy iść dalej. Ale powiedzieliśmy, że idziemy do końca i nie poddajemy się. Chociaż ja już… wymiękam. Człowiek robił się już senny. To naprawdę była trudna trasa - zaznaczył pallotyn.

ZOBACZ, W JAKIEJ GRUPIE I JAK PRZYGOTOWANI WYCHODZILI UCZESTNICY EKSTREMALNEJ DROGI KRZYŻOWEJ

Jadąc w kierunku Szczyrku, na wysokości Urzędu Miasta spotykam Daniela Szczepanika z Kóz. Szedł sam niosąc wielki krzyż.
- Nie wiem na pewno, czy ktokolwiek z mojej grupie był z przodu. Ale ci, z którymi szedłem, zrezygnowali z dalszego marszu. Część wróciła do domów, albo zostali w schronisku. Nie było łatwo, ale da się przeżyć - powiedział.

Gdy proponuję, że podwiozę go do ronda w Buczkowicach, grzecznie, ale stanowczo odmawia. - Przecież o to chodziło, by dojść do końca - uśmiecha się.

Daniel Czyżak: - Każdy szedł na tą drogę krzyżową w jakimś celu, ze swoją intencją. Niektórzy szli po to, by się przejść, inni widzieli w tym głębszy sens. Ja połączyłem jedno i drugie i jestem zadowlony. Jestem fizycznie pogotowany, dużo chodzę po górach. Ale trasa dała mi w kość, nie była wcale łatwa. Pogoda też nie ułatwiała. Momenty załamania? Wiadomo było, że trzeba skończyć trasę. Po to się ją zaczęło - mówi.

Brat Mirek uważa, że najwcześniej w Wielką Sobotę będzie można oszacować, ile osób dokładnie ukończyło Ekstremalną Drogę Krzyżową. Na gorąco uważa, że całej trasy podczas nocnego marszu mogło nie przejść nawet 50 osób.

Całą trasę natomiast pokonała grupka, której przewodniczył ks. Jacek Pędziwiatr. W ciągu 13 godzin przeszli 43,8 km. Musieli zmagać się z ekstremalnymi warunkami - porywistym wiatrem, zaspami, momenatmi widocznością ok. 30 metrów.

- W przyszłym roku nieco zmodyfikujemy trasę. Za dwa, trzy tygodnie planujemy spotkać się ze wszystkimi uczestnikami na Szyndzielni, odprawimy mszę świętą. Wtedy też każdy będzie mógł poopowiadać o swoich wrażeniach - dodaje.

Nad bezpieczeństwem uczestników czuwali goprowcy, z którymi organizatorzy byli w kontakcie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na cieszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto